czwartek, 5 maja 2011

Zbawienie chrześcijan oraz zbawienie innowierców

Droga do zbawienia jest tylko w Jezusie:

"Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie."(J 14,8-9)

To co w takim razie z innowiercami ? Jasne, że nie ma czegoś takiego jak połowiczne zbawienie. Nauczanie Kościoła jest proste: Kościół Chrystusowy trwa w Kościele Katolickim w pełni, więc Kościół Katolicki ma pełnię środków zbawczych już sam w sobie. Są natomiast również inne wspólnoty, począwszy od głównych kościołów chrześcijańskich, przez różne zbory, również wyznające chrześcijaństwo, aż po wyznawców innych religii monoteistycznych, a nawet politeistycznych. W tych wspólnotach, w różnym stopniu znajdujemy tzw. ziarna prawdy, to znaczy elementy, które są prawdziwe - w praktyce: zgodne z nauczaniem Kościoła !

W ten sposób można powiedzieć, że kościoły protestanckie również poniekąd przynależą do Kościoła Chrystusowego - na mocy przynależności, którą ma Kościół Katolicki, za sprawą działania Ducha Świętego w nich i owych elementów prawdziwych doktryn. Nawet religie politeistyczne i ateiści w jakiś-tam sposób są przyporządkowani do Ludu Bożego. Gdzie więc jest zbawienie? Zbawienie jest tylko w Kościele Chrystusowym, który trwa w Kościele Katolickim. Kościół jest więc do zbawienia koniecznie potrzebny. To nie znaczy, że ateista, muzułmanin, czy protestant nie mogą zostać zbawieni. Owszem, nie mogliby, gdyby wiedząc, że to w Kościele Katolickim jest pełnia prawdy, szczerze to w sercu uznając, mimo to nie chcieli przyjść do pełnej jedności z KK, albo wytrwać w niej. Czy są jednak tacy głupcy, którzy by wiedzieli, że gdzieś jest zbawienie, a mimo tego szli w inną stronę dla własnego wygodnictwa? Nie wiem, ciężko mi to sobie wyobrazić.

Tak więc póki protestant jest przekonany, że postępuje zgodnie z Bożą wolą - będzie zbawiony. Na mocy zbawienia danego Kościołowi i jego przynależności do Niego przez samą dobrą wolę i przez ziarna prawdy. Analogicznie rzecz się ma z muzułmaninem czy nawet ateistą. Będą sądzeni z postępowania zgodnego z ich systemem wartości, z miłości. Jeśli będą zbawieni - a mogą być, o ile świadomie nie odrzucą Jezusa i Kościoła - to na mocy zbawienia danego Kościołowi.
Co jeszcze w tym temacie...? Aha - to nie znaczy, że mamy ustawać w poszukiwaniu prawdy. Nie, przeciwnie: jeśli naprawdę postępuję zgodnie z prawem moralnym wyrytym we mnie, to niezależnie od wyznania będę się zbliżać do Boga, a więc Bóg będzie mi pokazywał coraz bardziej Siebie i przyciągał coraz bliżej - aż do nawrócenia i w konsekwencji - przyjścia do pełnej jedności z Kościołem. Bo Bóg nie chce, żebyśmy pełnią radowali się dopiero w Niebieskim Jeruzalem jako Kościół Tryumfujący - ale już teraz kosztowali jej przedsmaku w Kościele Pielgrzymującym!

wtorek, 3 maja 2011

Śmierć Bin Ladena - "Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie".

02.05.2011 (IAR) - Katolicki arcybiskup z Lahore w Pakistanie wyraził obawę, że następstwem zabicia Osamy bin Ladena przez amerykańskie siły specjalne mogą być odwetowe ataki islamistów na wspólnoty chrześcijańskie w tym kraju. Mieszane uczucia po akcji amerykańskich sił specjalnych wyrażają również przedstawiciele Kościoła katolickiego w Indiach i Bangladeszu.
Arcybiskup Lawrence Saladanha z Lahore stwierdził, że ekstremiści islamscy mogą w odwecie za śmierć Osamy bin Ladena zaatakować pakistańskich chrześcijan. "Jesteśmy dla nich łatwym celem, w sytuacji, gdy nie mogą zaatakować Stanów Zjednoczonych" - ostrzegł pakistański hierarcha i zażądał od władz Pakistanu wzmożenia ochrony mniejszości religijnych mieszkających w tym kraju. Z kolei rzecznik Episkopatu Indii ks. Bapu Joseph poinformował, że chrześcijanie w Indiach będą się modlić o to, by zabicie przywódcy Al-Kaidy nie wywołało fali ataków odwetowych ze strony radykałów islamskich. Przedstawiciel Komisji do Spraw Jedności Chrześcijan i Dialogu Międzyreligijnego Episkopatu Bangladeszu stwierdził, iż zabicie Osamy bin Ladena z pewnością przyczyni się do wzrostu esktremizmu islamskiego w tym kraju. Obserwatorzy wydarzeń w Azji Południowej coraz częściej zauważają, że wojna z terrorem uznawana jest za wojnę z islamem. "Wojna z terrorem stała się w oczach mieszkańców Pakistanu wojną przeciw islamowi" - wyjaśnia Imran Khan, opozycyjny polityk pakistański. W tej sytuacji nietrudno o wybuch konfliktu muzułmańsko-chrześcijańskiego w tej części świata - ostrzegają przedstawiciele chrześcijan.




Przebywający we Włoszech były prezydent Lech Wałęsa na wiadomość o zabiciu Osamy bin Ladena powiedział włoskim dziennikarzom w poniedziałek: "Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie".

"Jestem zwolennikiem drogi sądowej i przeciwny karze śmierci, ale to przecież bin Laden wydając wyroki nigdy nie odwoływał się do sądów i stosował karę śmierci. Był pierwszą ofiarą swego własnego postępowania" - powiedział Wałęsa w Rimini.

Były prezydent dodał następnie: "Terroryzm to kwestia globalna i należy stawiać jej czoła globalnie".

niedziela, 10 kwietnia 2011

Moc szatana

Moc szatana nie jest nieskończona. (KKK 395). Zły duch nie może bezpośrednio oddziaływać na wolę oraz intelekt człowieka oraz nie zna tajników ludzkiego sumienia. Nie może przeszkodzić w budowaniu Królestwa Bożego. Jego działanie jest ograniczone poprzez Opatrzność Bożą i przez dobrą wolę człowieka.
Trzeba jednak pamiętać, że szatani zachowali swoją anielska naturę ze wszystkimi jej przymiotami. Ich uzdolnienia przewyższają zdolności ludzkie, mają o wiele bardziej rozwinięta inteligencję, a co za tym idzie, potrafią z dużą dokładnością przewidzieć zdarzenia przyszłości, a nawet zdrowia poszczególnych ludzi. Posiadają wiedzę o prawach natury oraz właściwościach fizycznych stworzonego świata. Potrafią wpływać na zmysły człowieka poprzez pobudzanie naturalnych żądz, wprowadzanie w niepokój, a nawet poprzez urojenia. Szatani w pewnych szczególnych warunkach mogą wywoływać halucynacje i fałszywe objawienia, przybierać postaci zwierząt, ludzi, aniołów, a nawet Matki Bożej czy samego Jezusa Chrystusa. Świętemu o. Pio szatan pokazywał się w postaci nagich kobiet, a św. Faustynie w obrazie przerażającego kocura. Znane są historie pozorowanych widzeń, kiedy to zły duch przybierał wygląd Świętych z Nieba i posługując się pychą widzących, nieautentycznymi darami duchowymi oraz fałszywymi cudami mamił ludzi zakamuflowanym, antyewangelicznym przesłaniem. Szatan skrywając się pod pozorem dobra i rozwoju duchowego, potrafi wciągać łatwowiernych w pułapkę fałszywej mistyki.
Diabeł w pewnych okolicznościach jest zdolny opętać człowieka, tzn. przejąć kontrolę nad ludzkim ciałem i posługiwać się nim wbrew woli opętanej osoby. Opętanie demoniczne stanowi najbardziej jawną formę okazania mocy diabelskiej. Zwykle jest skutkiem dobrowolnego trwania w grzechu lub odbywania niebezpiecznych praktyk o jawnym bądź ukrytym charakterze okultystycznym. Pan Jezus egzorcyzmował opętanych i powierzył sprawowanie tego sakramentalium swoim apostołom. Egzorcyzm musi iść w parze z nawróceniem opętanego człowieka, ponieważ, jak poucza Ewangelia, raz wyrzucony diabeł może wrócić i szkodzić ze zdwojona siłą, jeśli ów człowiek nie oczyści swojej duszy (Mt 12, 43-5). Ale wobec świętości zawsze na jaw wychodzi prawdziwa, tchórzliwa natura diabła.

Czy szatan może zostać zbawiony?

Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że upadek aniołów polegał na wolnym wyborze dokonanym przez te duchy stworzone, które radykalnie i NIEODWOŁALNIE odrzuciły Boga i Jego Królestwo. "Nieodwołalny charakter wyboru dokonanego przez aniołów, a nie brak nieskończonego miłosierdzia Bożego sprawia, że ich grzech nie może być przebaczony" - czytamy w KKK 393.
Katechizm powołuje się w tym miejscu na św. Jana Damasceńskiego, który napisał : "Nie ma dla nich skruchy po upadku, jak nie ma skruchy dla ludzi po śmierci" (De fide orthodoxa, II, 4: PG 94, 877 C). A więc według Katechizmu Bóg przebaczyłby Szatanowi, gdyby ten nawrócił się, ale ponieważ Szatan nie nawróci się, nie może uzyskać przebaczenia i być zbawiony. Skąd jednak pewność, wyrażona w Katechizmie, że Szatan nigdy się nie nawróci? Otóż jest to konsekwencja pewnych przyjętych apriorycznie założeń dotyczących natury bytów duchowych. Zgodnie z tymi poglądami Bóg po stworzeniu aniołów postawił ich przed wyborem i ten wybór zdeterminował ich już całkowicie. Podobnie jak los człowieka określony jest w momencie jego śmierci, tak los aniołów został określony w momencie ich jednorazowego aktu wyboru między posłuszeństwem Bogu a buntem.
W dziejach myśli teologicznej co jakiś czas odradzała się jednak nadzieja, że Szatan kiedyś okaże skruchę. Było to związane z ideą apokatastazy (wiarą w powszechne zbawienie, przywrócenie całemu stworzeniu stanu pierwotnej bezgrzeszności i jedności z Bogiem, które nastąpić ma u kresu czasów po ostatecznym zwycięstwie dobra nad złem). Idea ta bliska była szczególnie chrześcijaństwu wschodniemu.
Pogląd o możliwości zbawienia Szatana przypisuje się w pierwszej kolejności Orygenesowi (ok. 185 - ok. 254), należy jednak zaznaczyć, że ten najbardziej chyba genialny i odważny myśliciel pierwszych wieków nie głosił wyraźnie poglądu o uczestnictwie Szatana w końcowej apokatastasis, choć skłonności tej można dopatrzeć się w całokształcie jego wywodów. Później ideę apokatastazy rozwijali tacy ojcowie wschodni jak Dydym Aleksandryjski, Diodor z Tarsu, Teodor z Mopsuestii, czy Grzegorz z Nazjanzu. W najbardziej wyraźny sposób spotykamy ją u św. Grzegorza z Nyssy (ok. 330 - ok. 395), który wprost głosił wiarę w zbawienie Szatana i nigdy nie został za to potępiony.
Św. Izaak Syryjczyk z Niniwy (VII w.) ułożył nawet modlitwę za demony, gdyż wierzył, że modlenie się w ich intencji jest rzeczą chwalebną i wskazaną.
W teologii prawosławnej XIX wieku nadzieję na pojednanie Szatana z Bogiem głosił Niesmiełow, który podkreślał, że żadna istota nie została stworzona do zagłady, nawet Szatan, a więc Bóg pragnie również jego zbawienia. Najwybitniejszym jednak przedstawicielem myśli prawosławnej, który rozwinął koncepcję zbawienia Szatana, był Sergiusz Bułgakow. Według niego Szatan jest istotą cierpiącą i jego cierpienie doprowadzi go do skruchy. Szatan nie przestaje bowiem być stworzeniem Bożym, które zna swoje pochodzenie i swoją pustkę. Mimo buntów pychy i egoizmu proces nawrócenia, raz zapoczątkowany będzie postępował naprzód. Szatan musi jednak przeżyć do końca swą szatańską pustkę i złość, zanim nawróci się. Jeżeli źródeł buntu Szatana należy szukać w jego wolności, w niej również należy szukać możliwości lub niemożliwości zbawienia Szatana. Wraz z Paruzją, Szatan zostanie odsunięty od tego świata. Stanie się istotą pustą, zamarłą, która nikogo już nie oszuka.
Według Bułgakowa Bóg pozwolił na kuszenie Hioba, bo doświadczenie miłości i sprawdzian dobra były potrzebne nie tylko Hiobowi, ale także Szatanowi, aby coś mu pokazać. Podobne znaczenie miało kuszenie Jezusa. Było w tym wydarzeniu to doświadczenie Bożej miłości, którą Szatan zna i dzięki której istnieje. To doświadczenie nie przyczyniło się jednak do "zawrócenia Szatana na drogę pokuty". Dopiero podczas drugiego przyjścia Chrystusa dokona się, według Bułgakowa, rzeczywiste wypędzenie Szatana, a pustka, która stanie się jego udziałem, da mu możliwość powrotu na drogę prawdziwej wolności. W naturze Szatana zawarte są ku temu predyspozycje, bo Szatan nie przestał przecież być stworzeniem Bożym, a każde stworzenie zachowuje w sobie ontologiczne wspomnienie Dobra, z którego się wywodzi. To wspomnienie stanowi "świętą anamnezę" i zalążek zbawienia. Szatan również pamięta swój stan sprzed upadku i tęskni za nim. Zbawienie Szatana jednak nie może być jednostronnym aktem Szatana. On również potrzebuje pomocy Boga, aby się nawrócić. Jest jednak pewien istotny problem. Czy zbawcza ofiara Chrystusa ogranicza się tylko do rodzaju ludzkiego? Wydaje się, że skoro Syn Boży, stał się człowiekiem, odkupienie dotyczyć może tylko ludzkości. A jednak św. Grzegorz z Nyssy właśnie w ofierze Chrystusa upatrywał możliwość zbawienia Szatana. Twierdził on, że zbawienie dokonane przez Chrystusa na krzyżu ma wpływ również na losy upadłych aniołów, którzy pozostają przecież w ścisłym związku z naszym światem.
Bułgakow stwierdza, że nie można ograniczać miłości Boga i mocy odkupienia tylko do rodzaju ludzkiego. Jest to bliskie teologii Theilarda de Chardin, który mówił o odkupieniu WSZELKIEGO stworzenia, co sugeruję możliwość dokupienia przyrody oraz świata istot duchowych. Wśród teologów katolickich nadzieję dla Szatana widział kardynał Hans Urs von Balthazar. Obecnie zaś jest ona głoszona przez "teologów nadziei", do których w Polsce zalicza się ks. prof. Wacław Hryniewicz (uważa on, że nie można mieć pewności powszechnego zbawienia, skoro ta pewność została przez Biblię wykluczona, bo według Biblii jeżeli całkowicie odrzucimy Boga, grozi nam piekło, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby mieć nadzieję, iż Bóg nie dopuści do tego, by ktokolwiek znalazł się w piekle).
Żywą dyskusję wywołała swego czasu książka Giovanniego Papiniego "Il Diavolo". W Szatanie Papini widzi nie tylko symbol mocy wrogich Bogu i osobowe wcielenie zła, ale przede wszystkim najbardziej nieszczęśliwe spośród stworzeń. W swej książce dał wyraz chrześcijańskiej i ludzkiej nadziei na jego ostateczne pojednanie z Bogiem. Upatrywał w tym wręcz przedziwną misję człowieka . Według Papiniego przez miłość, pokorę i posłuszeństwo ludzie mogą pomóc Szatanowi pojednać się z jego Stwórcą. Zwłaszcza zaś chrześcijanie powinni wyzwolić się od nienawiści do Szatana, sam Chrystus bowiem nakazał miłować nieprzyjaciół (Mt 5, 44). Wieczne potępienie Szatana byłoby, według Papiniego, "absurdalnym upokorzeniem dla Stwórcy, wprowadzeniem wiecznego dualizmu dobra i zła". Bóg miłujący wszystkie swoje stworzenia (a więc również Szatana), musiałby wówczas cierpieć bardziej niż Szatan. Czy, opierając się na wnioskach średniowiecznych filozofów o naturze bytów anielskich, musimy cięgle podtrzymywać tezę, że "diabelstwo jest niereformowalne"?
Czy jednak Biblia daje jakiekolwiek podstawy, aby przyjmować, że Szatan może pojednać się z Bogiem? Teologowie nadziei powołują się na Flp 2, 8-11, gdzie jest napisane, że na imię Jezusa zegnie się wszelkie kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych, a wszelki język wyzna, że Jezus jest Panem ku chwale Ojca. Według niektórych egzegetów może to być odniesione także do upadłych aniołów. Użyte słowo "homologein" oznacza akt dobrowolnego wyznania, a nie wymuszonego. Wyznanie takie mogą złożyć upadłe duchy anielskie jedynie wówczas, jeśli się nawrócą.
Jezus modlił się "przebacz im, bo nie wiedzą co czynią" (Łk 23, 34). Czy można ufać, że ta wszech przebaczająca modlitwa dotyczyła Szatana, głównego winowajcę i przeciwnika? Według ks. Hryniewicza Szatan w swym zaślepieniu również nie wiedział do końca, co czyni, a zło czynione przez niego, Bóg wyprowadził na jeszcze większe dobro (por. "jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze złego pragnie, i zawsze czyni dobro" - "Faust" Goethego).
W teologii czasami mówi się o Szatanie jako o anty-osobie. Osoba zakłada pozytywną relację ontyczną do innej osoby. Jeżeli ujmujemy Szatana jako tego, który w całości i radykalnie zwraca się przeciwko Bogu, będącego miłością, może on być określony jako anty-osoba czyli czysta negacja. Ale czy Szatan naprawdę zwrócił się PRZECIW Bogu? Jeżeli przyjmujemy, że zbuntował się, bo pragnął zająć miejsce Boga i nie chciał Mu służyć, Szatan jest faktycznie wrogiem Boga. Takie poglądy są jednak niezgodne z Biblią, która ukazuje Szatana przede wszystkim jako wroga człowieka. Działalność Szatana nie jest zwrócona przeciw Bogu, ale przeciw człowiekowi. W ST Szatan pokazany jest jako ten, który przez cały czas służy Bogu, ale pełni w niebie funkcję oskarżyciela ludzkości (więcej na ten temat zob. w artykule: Szatan i demonologia).
Warto wrócić w tym miejscu do refleksji Papiniego związanej z miłością nieprzyjaciół. Skoro jako chrześcijanie jesteśmy wezwani, aby modlić się za naszych nieprzyjaciół, czy mamy prawo modlić się za Szatana, który jest naszym największym wrogiem? Czy miłość bliźniego dotyczy tylko ludzi? A może Szatana również można nazwać naszym bliźnim, gdyż jest tak jak my bytem stworzonym przez Boga i obdarzonym inteligencją? W "Kalendarzu Ekumenicznym 2001" ukazał się mój artykuł, zatytułowany właśnie "Szatan - nasz bliźni?", co było swoistą intelektualną prowokacją. Wiele osób zarzuciło mi wówczas balansowanie na krawędzi herezji, zwłaszcza, że w artykule wyraziłem opinię, że nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy wzorem św. Izaaka Syryjczyka modlili się za Szatana. Oczywiście od razu nasuwa się pytanie, po co modlić się za Szatana, skoro on jest złem i według katechizmu nigdy się nie nawróci, bo grzech bytu duchowego jest nieodwracalny i determinujący. Nie wiem, czy Szatan kiedykolwiek się nawróci, ale trudno mi podzielać pewność, że jest to absolutnie niemożliwe. Po prostu nie wiem. Myślę jednak, że mogę modlić się, aby został on zbawiony.
Według mnie, współczując Szatanowi i modląc się za niego, odnieślibyśmy nad Szatanem prawdziwe zwycięstwo moralne. Księga Mądrości mówi nam, że "przez zawiść Diabła śmierć weszła na świat" (Mdr 2, 24). Co było przedmiotem tej zawiści i zazdrości Szatana? Jak już pisałem w innych artykułach, Szatan był zazdrosny o miłość Boga do człowieka. Zachłannie i egoistycznie pragnął jej tylko dla siebie, ewentualnie dla innych istot zrodzonych że światła, nie chciał się nią natomiast dzielić z istotami "ulepionymi z błota".
Z tej egoistycznej, zazdrosnej i chorej "miłości" do Boga narodziła się jego nienawiść do człowieka. Czy odpłacić mu za to powinniśmy także naszą nienawiścią? Nic bardziej nie upokorzy go, niż nasza modlitwa za niego, bo to będzie świadczyło o naszej wyższości. Szatan uważał, że nie zasługujemy na Bożą miłość i jesteśmy godni pogardy. W ten sposób możemy mu pokazać, że się mylił. W jednym z wierszy Tadeusza Micińskiego upadły anioł wypowiada przejmujące słowa: "Jam otchłań tęcz, a płakałbym nad sobą". Ten potężny duchowy byt może budzić litość w nas - istotach ulepionych z błota. Właściwie powinniśmy współczuć Szatanowi, że poprzez swoją zazdrość o człowieka zerwał więź z Bogiem, którego miłości pragnął. Zgodnie z obietnicą św. Pawła kiedyś będziemy "sądzić aniołów". Czy dotyczy to również Szatana? A jeśli tak, czy stać nas, aby powiedzieć Szatanowi: "Pragnąłeś mnie zniszczyć, bo zazdrościłeś mi, że Bóg mnie kocha, ale ja ci przebaczam".

piątek, 18 lutego 2011

Poligamia- wielożeństwo

Wiele starożytnych Izraelitów były poligamicznych.
Król Salomon, który był uważany za mądrego i pobożnego powiedział, że miał siedemset żon i trzysta nałożnic. David miał dziewięćdziesiąt dziewięć kobiet i konkubin.
Lecz prawo Boże dla chrześcijan mówi jasno, że poligamia nie jest dozwolona .
cytaty :

Mt 19:4 "On, odpowiadając, rzekł: "Czy nie czytaliście, że ten, który ich stworzył, od początku uczynił ich mężczyzną i kobietą i powiedział: 'Z tego względu mężczyzna opuści ojca i matkę, a przylgnie do swej żony i oboje będą jednym ciałem'? Tak więc nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem"

1Kor 7:2 "jednakże ze względu na szerzenie się rozpusty niech każdy mężczyzna ma własną żonę i niech każda kobieta ma własnego męża."

1Tm 3:2 "dlatego też nadzorcą winien być; człowiek nieposzlakowany, mąż jednej żony"

1Tm 3:12 "Słudzy pomocniczy niech będą mężami jednej żony"

Tt 1:6 "jeżeli jest jakiś mężczyzna wolny od oskarżenia, mąż jednej żony"

Kim była żona Kaina?

Skąd Kain wziął sobie żonę, skoro on sam był pierwszym dzieckiem Adama i Ewy 1 MOJŻ. 4,1? Nie ma tu wielkiej tajemnicy. Kain miał rodzeństwo. Nie tylko Abla 1 MOJŻ.4,2 i Seta 1 MOJŻ. 4,25, ale również innych braci oraz siostry: „Po zrodzeniu Seta żył Adam osiemset lat i zrodził synów i córki” 1 MOJŻ. 5,4.
Pierwsze małżeństwa bracia zawierali z siostrami. Niektórych to bulwersuje, gdyż później Bóg zakazał takich związków 3 MOJŻ. 18-20. Należy jednak pamiętać, że zakaz pojawił się dopiero w czasach Mojżesza. Jeszcze 400 lat wcześniej, Abraham mógł poślubić swoją siostrę — Abraham i Sara mieli tego samego ojca, choć różne matki 1 MOJŻ. 20,12.
Zakaz związków między bliskimi krewnymi ma moc prawną w większości krajów świata, gdyż rodzi się z nich duży procent upośledzonych dzieci. Do niedawna nie znano przyczyny tego zjawiska. Dziś wiadomo, że powodują je omyłki (mutacje) w kodzie genetycznym, które nakładają się na siebie u dzieci osób blisko spokrewnionych, które dziedziczą zdegenerowany gen zarówno ze strony ojca, jak i matki.
W czasach Kaina nie było jeszcze tego problemu, gdyż pierwsze pokolenia ludzi nie miały zdegenerowanych genów. Bóg stworzył wszystko jako „bardzo dobre” 1 MOJŻ. 1,31. Kain mógł pojąć za żonę siostrę, bratanicę czy siostrzenicę bez negatywnych skutków dla przyszłych pokoleń. Odkąd jednak zaistniał grzech, proces degeneracji stopniowo dotknął także kod genetyczny, w którym zaczęły pojawiać się mutacje. Po 2500 lat Bóg musiał zakazać związków między krewnymi, aby uchronić lud Boży przed degeneracją 3 MOJŻ. 18-20. Ponadto w czasach Mojżesza na ziemi żyło już tyle ludzi, że nawet naród wybrany, z którego potomkowie Abrahama mieli brać żony, był dość liczny 2 MOJŻ. 12,37, aby nikt nie musiał szukać żony w swej rodzinie, tak jak Abraham.

Małżeństwo

Biblia na temat małżeństwa

Którymi przykazaniami Bóg ochrania małżeństwo? Siódmym i dziesiątym.

Biblia mówi: „Nie cudzołóż." i „...nie pożądaj żony bliźniego..." 2 MOJŻ. 20,14.17 (BW)

Jezus podał jedyny, dopuszczalny powód zakończenia małżeństwa.
Biblia mówi: „A Ja wam powiadam, że każdy, kto opuszcza żonę swoją, wyjąwszy powód wszeteczeństwa, prowadzi ją do cudzołóstwa, a kto by opuszczoną poślubił, cudzołoży." MAT. 5,32 (BW)

Jak długo powinno trwać małżeństwo?
Biblia mówi: „Albowiem zamężna kobieta za życia męża jest z nim związana prawem; ale gdy mąż umrze, wolna jest od związku prawnego z mężem." RZYM. 7,2 (BW)

Biblia podaje kilka rad na temat kogo powinniśmy wybierać na współmałżonków.
Biblia mówi: „Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?" 2 KOR. 6,14 (BW)

Flirt i pożycie seksualne są błogosławione przez Boga tylko w związku małżeńskim.
Biblia mówi: „Niech będzie błogosławiony twój zdrój, a raduj się z żony twojej młodości! Miłej jak łania, powabnej jak gazela! Niech jej piersi zawsze sprawiają ci rozkosz, upajaj się ustawicznie jej miłością!" PRZYP. 5,18-19 (BW)

Jak traktować męża ?

W jaki sposób żony powinny traktować swoich mężów?
Biblia mówi: „Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim." EFEZ. 5,22-24 (BW)

Czy oznacza to, że tylko żony powinny być ugodowe i uległe? Nie! Małżeństwo wymaga kompromisów z oby stron.
Biblia mówi: „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej!" EFEZ. 5,21 (BT)

Jak traktować żonę ?

W jaki sposób mężowie powinni traktować swoje żony?

Biblia mówi: „Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany. Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje.” EFEZ. 5,25-28 (BW)

Mężowie powinni szanować swoje żony.
Biblia mówi: „Podobnie wy, mężowie, postępujcie z nimi z wyrozumiałością jako ze słabszym rodzajem niewieścim i okazujcie im cześć, skoro i one są dziedziczkami łaski żywota, aby modlitwy wasze nie doznały przeszkody.” 1 PIOTRA 3,7 (BW)


Biblia zabrania słownego i fizycznego znęcania się nad
współmałżonkiem.
Biblia mówi: „Mężowie, miłujcie żony swoje i nie bądźcie dla nich przykrymi." KOL. 3,19 (BW)

Jak się modlić ?

Gdy nas ktoś zapyta co to jest modlitwa i jak powinna wyglądać, bez trudu każdy z nas przytoczy definicję modlitwy jako „rozmowy z Bogiem”. Przyjrzyjmy się jednak naszej modlitwie i zastanówmy się czy rzeczywiście tak jest.
Większość z nas modli się w ten sposób, że po znaku krzyża odmawiamy jakieś modlitwy, mówimy Panu Bogu to, co chcemy Mu powiedzieć i na tym kończymy modlitwę. Czy jednak jest to rozmowa? Rozmowa to dialog, a więc sytuacja w której mówią obydwie osoby i słuchają siebie nawzajem. Tymczasem w naszej modlitwie mówimy tylko my, jest to więc raczej nasz monolog. Dlaczego tak się dzieje?
W przypadku rozmowy z Panem Bogiem mamy pewien problem, ponieważ Bóg jest osobą, której po ludzku nie widzimy i nie słyszymy. Czyżby więc Kościół pomylił się definiując modlitwę właśnie jako rozmowę z Bogiem? A może to my nie wiemy jak mamy słuchać Boga? Jak możemy zmienić nasz modlitewny monolog w rzeczywisty dialog z Bogiem? Jak polepszyć naszą modlitwę?
Tym, którzy zadają sobie takie pytania może pomóc kącik modlitwy umieszczony na naszej stronie. Znajdziemy w nim zarówno teksty o modlitwie („O modlitwie”), pomagające nam usystematyzować nasze wiadomości na ten temat, jak i przykłady modlitw świętych („Skarbiec Modlitw”), które pomogą nam modlić się wtedy, gdy nie znajdujemy własnych słów.
Najważniejszą jednak rolą tego działu naszej strony jest pomaganie nam w codziennym słuchaniu głosu Boga. Tutaj pomoże nam dział „Modlitwa Codzienna”, w którym znajdziemy „Modlitwę Poranną”, „Modlitwę Wieczorną”, „Czytania Dnia” (te, które słyszymy na Mszy św.), tzw. „Godzinę Czytań” z Liturgii Godzin, a także "Medytację Dnia" do fragmentu z czytań dnia. Wszystkie te zakładki zawierają Słowo Boże na dany dzień, zmieniają się więc każdego dnia. Nie są to gotowe modlitwy, lecz teksty Słowa Bożego do wykorzystania w naszej osobistej modlitwie.

W jaki sposób korzystać z nich na modlitwie? Jak powinna wyglądać nasza modlitwa ze Słowem Bożym?

1.Stanięcie w obecności Boga – to jest pierwsza rzecz, jaką musimy uczynić, by nasza modlitwa w ogóle była spotkaniem z Bogiem. Jak to zrobić? Po pierwsze musimy się wyciszyć i uświadomić sobie z Kim się za chwilę spotkamy, kim dla nas jest Bóg. Nie jest On kimś odległym, kto się nami nie interesuje, nie jest też kolegą z którym możemy wypić kawę. Jest naszym Stworzycielem i kochającym Ojcem, który chce dla nas tego co najlepsze. Aby wyrazić tą naszą świadomość powinniśmy poświęcić specjalny czas na modlitwę (nie w drodze do pracy czy do szkoły) i przyjąć odpowiednią postawę.
2.Modlitwa do Ducha Świętego – Na początku modlitwy powinniśmy zwrócić się do Ducha Świętego, aby prowadził naszą modlitwę tak, by była ona rzeczywistym spotkaniem z Bogiem. Przede wszystkim zaś aby przeczytane za chwilę Słowo Boże przemieniało nasz umysł i abyśmy mogli odczytać w nim słowo Boga skierowane do nas.
3.Czytanie Słowa Bożego – W tym momencie naszej modlitwy musimy sobie uświadomić, że Słowo Boże zawarte w Piśmie św. jest słowem samego Boga skierowanym również do nas. Czytanie go na modlitwie spełnia dwie funkcje: Po pierwsze czytanie go codziennie na modlitwie odnawia nasz umysł i przemienia nasz sposób myślenia tak, aby nasze myśli stawały się Bożymi myślami i byśmy „oczami Boga” mogli patrzeć na świat i na nasze życie. Po wtóre jest to „ulubiony” sposób komunikowania się Boga z nami. Duch Święty może posłużyć się danym fragmentem z Pisma św. aby pomóc nam zrozumieć odpowiedź Boga na konkretny nasz problem czy sytuację życiową. W tym miejscu modlitwy najczęstszym kłopotem jest wybór fragmentu Biblii, który mamy czytać. I tu z pomocą przychodzi nam dział modlitewny naszej strony. W „Modlitwie Porannej”, „Modlitwie Wieczornej” mamy odpowiednie krótkie teksty z Pisma św. (1 psalm i krótkie czytanie). Do dłuższej modlitwy możemy posłużyć się „Czytaniami Dnia” (są to fragmenty Pisma św. czytane podczas Mszy św. w dany dzień) lub tzw. „Godziną Czytań” (w której mamy jeden dłuższy fragment z Pisma św. odpowiadający przeżywanemu okresowi liturgicznemu i jeden tekst z Ojców Kościoła). Wszystkie teksty z Pisma św. w tych działach zmieniają się każdego dnia, tak że na każdą modlitwę mamy inny fragment. Jest to wielkie bogactwo Słowa Bożego, które może przemienić nie tylko naszą modlitwę, ale i nasze myślenie, a w konsekwencji nasze życie. Dlatego korzystajmy z tego bogactwa jak najobficiej.
4.Nasza odpowiedź – Gdy już posłuchaliśmy Pana Boga, powinniśmy Mu odpowiedzieć naszą modlitwą. Najlepiej własnymi słowami powiedzieć Bogu wszystko, co chcemy Mu powiedzieć jak najlepszemu przyjacielowi lub naszemu Ojcu, o którym wiemy, że nas kocha. Rano możemy powierzyć Bogu cały nasz dzień, wieczorem „podsumować” go razem z Bogiem, zrobić rachunek sumienia. Na dłuższej modlitwie porozmawiać z Bogiem o konkretnych sprawach z naszego życia.
5.Zakończenie modlitwy – Na zakończenie możemy odmówić Ojcze nasz, Chwała Ojcu lub jakąś inną modlitwę, którą lubimy.
Gdy w ten sposób zaczniemy się modlić, każda nasza modlitwa będzie inna. Przede wszystkim jednak stanie się ona dialogiem z Bogiem, lub jak mówią święci „rozmową z Tym, o którym wiemy, że nas kocha”. Stanie się ona środkiem zjednoczenia z Bogiem i siłą przemieniającą nasze życie. Tego serdecznie życzę wszystkim naszym Internautom.

Kim są chrześcijańscy święci według Biblii?

Słowo „święci” pochodzi z greckiego słowa „hagios”, które oznacza „poświęcony Bogu, święty, pobożny, uświęcony”. Prawie zawsze jest ono używane w liczbie mnogiej „święci”. „….Panie, słyszałem od wielu o tym mężu, ile złego wyrządził świętym twoim w Jerozolimie” (Dzieje Apostolskie 9:13). „I stało się, że Piotr, obchodząc wszystkich, przyszedł też do świętych, którzy mieszkali w Lyddzie” (Dzieje Apostolskie 9:32). „Co też czyniłem w Jerozolimie, a gdy otrzymałem pełnomocnictwo od arcykapłanów, wtrąciłem do więzienia wielu świętych …” (Dzieje Apostolskie 26:10). Jest tylko jeden przykład użycia tego słowa w liczbie pojedynczej: „Pozdrówcie każdego świętego w Chrystusie Jezusie.” (Filipian 4:21). W Biblii słowo „święci” jest użyte 67 razy w liczbie mnogiej, a tylko raz w liczbie pojedynczej „święty”. Nawet w tym jednym przypadku, mnogość świętych jest w domyśle: „…każdego świętego…” (Filipian 4:21).

Ideą słowa "święci" jest grupa ludzi oddzielonych dla Boga i Jego Królestwa. Znajdują się trzy odniesienia do pobożnego charakteru świętych: „abyście ją przyjęli w Panu, jak przystoi świętym…” ( Rzymian 16:2 ), „aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego” ( Efezjan 4:12 ), „A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym” (Efezjan 5:3).

Dlatego, mówiąc językiem biblijnym, „święci” są ciałem Chrystusa, chrześcijanami, kościołem. Wszyscy chrześcijanie są postrzegani jako święci. Wszyscy chrześcijanie są świętymi i są również tymi, którzy są powołani, aby być świętymi. 1 Koryntian 1:2 określa to w jasny sposób: „Do Kościoła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości…”. Słowa „poświęcony” i „święty” pochodzą z tego samego greckiego rdzenia co słowo powszechnie tłumaczone jako „święci”. Chrześcijanie są święci ze względu na swoją relację z Jezusem Chrystusem. Chrześcijanie są powołani do bycia świętymi, aby ich codzienne życie coraz bardziej dopasowywało się do pozycji, którą mają w Chrystusie. To jest biblijny opis i powołanie świętych.

Jak rzymskokatolickie zrozumienie „świętych” ma się do nauczania biblijnego? Niezbyt dobrze. W teologii katolickiej, święci są w niebie. W Biblii, święci są [również – przyp. tłum] na ziemi. W teologii katolickiej, osoba nie staje się świętym bez „beatyfikacji” lub „kanonizacji” papieża lub dostojnego biskupa. W Biblii, każdy kto przyjął Chrystusa przez wiarę jest świętym. W praktyce rzymskokatolickiej święci są czczeni, są tymi do których się modli, a w niektórych przypadkach są wielbieni. W Biblii święci są powołani, aby czcić i wielbić tylko Boga i modlić się tylko i wyłącznie do Niego.

Egzorcyzmy w Biblii

W Biblii w Starym Testamencie mówi się o szatanie bardzo rzadko. Za to w Nowym Testamencie pojawia się wiele historii i miejsc, gdzie Jezus wyrzuca złe duchy z opętanych i uzdrawia chorych, a następnie zleca tę posługę Swoim uczniom.

Praktyki o charakterze egzorcystycznym były znane w religiach pogańskich, jednak często przyjmowały postawę przebłagania złego ducha, okazania mu respektu. Miały one charakter religijny, magiczny lub medyczny. W Starym Testamencie mówi się o szatanie bardzo rzadko, unika tego wszystkiego, co mogłoby sugerować dualizm dobra i zła. Szatan przedstawiany jest jako jeden z aniołów, ale i przeciwnik, oskarżyciel przed Tronem Boga. Walka ze złymi mocami przybiera różne postacie:

    * to oczyszczenie z grzechów poprzez kozła ofiarnego (Kpł 16, 3-27),
    * ochronę przed niszczycielem poprzez skropienie krwią baranka odrzwi (Wj 12, 21-23).
    * trwanie w sprawiedliwości powoduje, że szatan nie władzy nad człowiekiem (Za 3, 2).
    * rytualne egzorcyzmy w Księdze Tobiasza objawione przez anioła (Tb 6, 8; Tb 8, 2).


W Nowym Testamencie pojawia się wiele historii i miejsc, gdzie Jezus, a później Apostołowie, wyrzucają złe duchy z opętanych i uzdrawiają chorych.

I Jezus uzdrawia i uwalnia

1. Jezus głosi nadejście królestwa Bożego, uzdrawia i uwalnia od złych duchów.
Mt 4, 23-25, Łk 6, 17-19

2. Jezus uzdrawia wielu opętanych. Ma to charakter masowy i publiczny.
Mt 8, 16 , Mk 1, 32-39

3. Wyrzucane złe duchy posiadają wiedzę o Jezusie.
Łk 4, 33-37, Mk 1, 23-28

4. Jezus uwalnia opętanych i zmusza złe duchy, by weszły w świnie. Opętanie może mieć charakter mnogi - w człowieku może przebywać kilka złych duchów.
Mt 8, 28-34, Mk 5, 1-20, Łk 8, 26-39

5. Jezus wyrzucił siedem złych duchów z Marii Magdaleny.
Mk 16, 9

6. Jezus wyrzuca złego ducha z córki poganki na odległość.
Mk 7, 24-30, Mt 15, 21-28

7. Jezus egzorcyzmuje w szabat - wyrzuca ducha niemocy.
Łk 13, 10-13

8. Jezus kontynuuje uzdrawiane i uwalnianie mimo groźby śmierci.
Łk 13, 31-32

9. Jezus wyrzuca złego ducha z niemego, który wtedy odzyskuje mowę. Zostaje oskarżony przez faryzeuszów, że uczynił to mocą Belzebuba.
Mt 9, 32-38, Mk 3, 20-27.

10. Jezus wyrzuca złego ducha, który jest sprawcą ślepoty i niemoty. Mówi, że wyrzuca złe duchy mocą Ducha Bożego.
Mt 12, 22-30

11. Wyrzucanie złych duchów jest znakiem nadejścia królestwa Bożego.
Łk 11, 14-20, Łk 7,18-23


II Uczniowie Jezusa uwalniają od złych duchów

1. Dwunastu Apostołów wezwanych przez Jezusa do wyrzucania złych duchów.
Mt 10, 1-8, Łk 9, 1, Mk 3,14-19, Mk 6, 7

2. Uczniowie Jezusa uwalniają i uzdrawiają.
Łk 10,17-20

3. Egzorcyzmy uczniów nie zawsze kończą się powodzeniem - niektóre złe duchy wyrzuca się modlitwą i postem. Posługa uwalniania wymaga wiedzy, rozeznania i ascezy.
Łk 9, 37-43, Mk 9, 14-29

4. Jezus po Zmartwychwstaniu zleca Apostołom dalsze uwalnianie od złych duchów
Mk 16,15-18

5. Posługa uwalniania jest kontynuowania po Zmartwychwstaniu Jezusa.
Mk 6, 12-13

6. Uwalnianie przez Apostołów ma charakter powszechny i publiczny.
Dz 5, 16

7. Apostołowie uzdrawiają i uwalniają od złych duchów, co ludzie uznają za prawdziwość wiary.
Dz 5, 12-16

8. Św. Piotr uczy, że Jezus przyszedł uwalniać od władzy diabła.
Dz 10, 38

9. Do posługi uwalniania włączają się inni chrześcijanie, jak św. Paweł.  Św. Paweł wyrzuca złego ducha z niewolnicy, który wróżył i przynosił dochód jej panom.
Dz  16, 16-24

10. Nawet chusty i przepaski od św. Pawła kładziono na chorych, co powoduje uzdrowienie i uwolnienie od złych duchów.
Dz 19, 11

11. Filip wyzuca złe duchy w Samarii
Dz 8, 6-7



III Warunki uwolnienia

1. Jezus mówi, że po uwolnieniu od złego ducha człowiek musi oczyścić duszę z grzechu, inaczej zły duch może wrócić z innymi i uczynić stan człowieka jeszcze gorszym.
Mt 12, 43-45, Łk 11, 24-26

2. Jezus wyrzucając złego ducha podkreśla wagę wiary w uwolnieniu.
Mt 15, 21-28, Mk 7, 24-30

3. Jezus wyrzuca złego ducha z chłopca. Jezus mówi, że uwolnienie jest zależne od wiary, modlitwy i postu.
Mk 9, 14-29, Mt 17, 14-21, Łk 9, 37-49


IV Inni egzorcyści

1. Posługa uwalniania wymaga spełniania woli Boga. Dopuszczający się nieprawości, nawet jeśli uzdrawiają i uwalniają w Imię Jezusa, nie wejdą do królestwa niebieskiego.
Mt 7, 21-23

2. Nie-chrześcijanin wyrzuca złe duchy. Jezus odpowiada, że może to czynić, bo jest to potwierdzeniem mesjaństwa.
Mk 9, 38-40

3. Egzorcyzmy odprawianie przez tych, którzy nie wierzą w Jezusa kończą się niepowodzeniem. Siedmiu synów Skewasa pobitych przez złego ducha.
Dz 19, 13-17




Egzorcyzmy w Biblii

Kpł 16, 6-22
6 Potem Aaron przyprowadzi cielca na ofiarę przebłagalną za siebie samego i dokona przebłagania za siebie i za swój dom. 7 Weźmie dwa kozły i postawi je przed Panem, przed wejściem do Namiotu Spotkania. 8 Następnie Aaron rzuci losy o dwa kozły, jeden los dla Pana, drugi dla Azazela. 9 Potem Aaron przyprowadzi kozła, wylosowanego dla Pana, i złoży go na ofiarę przebłagalną. 10 Kozła wylosowanego dla Azazela postawi żywego przed Panem, aby dokonać na nim przebłagania, a potem wypędzić go dla Azazela na pustynię. (...)
20 Kiedy już ukończy obrzęd przebłagania nad Miejscem Świętym, Namiotem Spotkania i ołtarzem, każe przyprowadzić żywego kozła. 21 Aaron położy obie ręce na głowę żywego kozła, wyzna nad nim wszystkie winy Izraelitów, wszystkie ich przestępstwa dotyczące wszelkich ich grzechów, włoży je na głowę kozła i każe człowiekowi do tego przeznaczonemu wypędzić go na pustynię. 22 W ten sposób kozioł zabierze z sobą wszystkie ich winy do ziemi bezpłodnej. Ów człowiek wypędzi kozła na pustynię.

Wj 12, 21-23
21 Mojżesz zwołał wszystkich starszych Izraela i rzekł do nich: «Odłączcie i weźcie baranka dla waszych rodzin i zabijcie jako paschę. 22 Weźcie gałązkę hizopu i zanurzcie ją we krwi, która jest w naczyniu, i krwią z naczynia skropcie próg i oba odrzwia. Aż do rana nie powinien nikt z was wychodzić przed drzwi swego domu. 23 A gdy Pan będzie przechodził, aby porazić Egipcjan, a zobaczy krew na progu i na odrzwiach, to ominie Pan takie drzwi i nie pozwoli Niszczycielowi wejść do tych domów, aby [was] zabijał.

Za 3, 2
1 Potem [Pan] ukazał mi arcykapłana Jozuego, który stał przed aniołem Pańskim, a po jego prawicy stał szatan oskarżając go. 2 [Anioł] Pański tak przemówił do szatana: «Pan zakazuje ci tego, szatanie, zakazuje ci tego Pan, który wybrał Jeruzalem. Czyż nie jest on2 niby głownia wyciągnięta z pożogi?»

Tb 6, 7-9
7 A młodzieniec zapytał anioła i rzekł mu: «Bracie Azariaszu, co za lekarstwo jest w sercu, w wątrobie i w żółci ryby?» 8 A ten mu odpowiedział: «Serce i wątrobę ryby spal przed mężczyzną lub kobietą, których opanował demon lub zły duch, a zniknie opętanie i już nigdy nie zwiąże się z nim. 9 A żółcią trzeba potrzeć oczy człowieka, które pokryło bielmo, dmuchnąć potem na nie, na to bielmo, a oczy będą zdrowe».

Tb 8, 2-4
2 Wtedy przypomniał sobie Tobiasz słowa Rafała, wyjął wątrobę i serce ryby z torby, w której je przechowywał, i położył na rozżarzonych węglach do kadzenia. 3 Zapach ryby powstrzymał demona i uciekł aż on aż do Górnego Egiptu. A Rafał poszedł za nim, związał go tam w oka mgnieniu i unieszkodliwił go. 4 Rodzice wyszli i zamknęli drzwi od sypialni. Tobiasz podniósł się z łóżka i powiedział do niej: «Wstań, siostro, módlmy się i błagajmy Pana naszego, aby okazał nam miłosierdzie i ocalił nas».

Przejście z Islamu na Chrześcijaństwo

Niebo



Jakie jest niebo? Biblia mówi, że niebo to dom, w którym będzie można odpocząć, lecz także przyłączyć się do dzieła Bożego. W niebie będziemy bezpieczni i szczęśliwi w obecności Bożej, i nic tej radości nie zakłóci. W niebie spotkamy wszystkich, którzy zaufali Jezusowi i poszli za jego głosem tak, jak to uczynili apostołowie. Niebo jest skarbcem, w którym trzymane są dla nas rzeczy cenniejsze niż pieniądze. W niebie nie ma łez, nie ma bólu, słabości, nocy ani potrzeby snu.

"Jak mogę być pewien, że idę do Nieba? Czy wiedzenie tego jest możliwe?"

Tak! Możesz iść do Nieba. Co zrobiłeś nie jest decydującym czynnikiem. Kluczem jest kim jesteś.

Nie każdy pójdzie do Nieba. Wejście do Nieba jest tylko przez zaproszenie. Tylko poprzez bycie w odpowiedniej rodzinie możesz dostać się do Nieba.

Nikt z nas nie urodził się w dobrej rodzinie. Więc naszą jedyną nadzieją jest narodzić się na nowo.Jezus przyjmie cię, jeżeli przyjdziesz do Niego, i da ci nowe życie. Kiedy uznajesz Jezusa jako Pana, On cię przyjmuje. Jako jednemu ze swoich, Jezus daje ci nowe życie, by umożliwić ci radowanie się atmosferą Nieba.

JAN 6:37
37 ". . . tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz."

Nie wszystkim będzie się podobało w Niebie. Dopóki nie masz odpowiedniego życia w sobie, Niebo nie będzie ci się podobać. Skądinąd, bycie tam było by dla ciebie bardzo nieprzyjemne.

Ryba żyje w wodzie, bo ma rybie życie. Ale dla człowieka dłuższe trzymanie głowy pod wodą jest bardzo nieprzyjemne. Ludzie nie są przeznaczeni do oddychania pod wodą , ale ryby są.

Podobnie, tylko niektórzy będą mogli być i cieszyć się atmosferą Nieba. Tylko ci, którzy mają określony rodzaj życia: Boże życie. Biblia nazywa to życiem wiecznym.

JAN 5:24
24 "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota."

Atmosfera Nieba będzie święta. Jeżeli teraz nie nienawidzisz grzechu, to w Niebie nie będzie ci się podobać. Jeżeli nie cieszysz się teraz Bogiem, a radujesz się Bożymi rzeczami na ziemi, także nie będziesz się radować Niebem.

Jedyną drogą przyjęcia Bożego życia jest przyjecie Jezusa Chrystusa jako Pana. On daje życie wszystkim, którzy go przyjmują. Nie ma innej drogi do otrzymania życia wiecznego.

JAN 6:40
40 "A jest to wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w niego, miał żywot wieczny, a Ja go wzbudzę w dniu ostatecznym."

Dobra Nowina mówi, że życie wieczne jest dostępne za darmo dla każdego! Życie wieczne nie jest na sprzedaż, ale jest dostępne jako darmowy prezent.

Rzymian 6:23
23 "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym."

Jan 3:14-18
14 "I jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy,
15 "Aby każdy, kto weń wierzy, nie zginał, ale miał żywot wieczny.
16 " Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto weń wierzy, nie zginął ale miał żywot wieczny.
17 "Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony.
18 "Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego , że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego."

Jeżeli nie przyjąłeś Jezusa Chrystusa jako Pana, nie ma dla ciebie ratunku. Jezus jest jedynym Bożym ratunkiem. Jeżeli Go odrzucasz, nie ma już dla ciebie ucieczki.

"Ucieczki od czego?" możesz zapytać. Jeżeli nie pójdziesz do Nieba, jest tylko jedno miejsce dla ciebie: z diabłem.

Z powodu tego, co twoi przodkowie, Adam i Ewa, zrobili, ty jesteś w kłopotach. Ten cały świat jest przeznaczony na zniszczenie.

Chociaż to wydaje się niesprawiedliwe, wojna działa w ten sposób. Cywile mogą nie być przeciwko państwu z którym walczą. Ale kiedy ich państwo jest bombardowane, bomby też ich zabijają - a nie tylko żołnierzy i polityków, którzy zaplanowali wojnę.

Diabeł rządzi obecnym światem. Z jego powodu, grzech i wszystkie jego ukryte formy tutaj rozkwitły: morderstwo, gwałt, kradzieże, nienawiść, kłamstwo i cała reszta. Grzech zrobił z ziemi zgniłe miejsce.

Z powodu buntu Adama i Ewy przeciw Bogu, przeszli oni pod wpływ i kontrolę szatana. Zostali przedmiotami w ręku diabła. Jak dzieci niewolnika należą do jego właściciela, tak wszyscy potomkowie Adama także należą do jego mistrza - diabła.

Rzymian 5:18-19
18 A zatem, jak przez upadek jednego człowieka przyszło potępienie na wszystkich ludzi...
19 Bo jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się grzesznikami...

Możesz powiedzieć, "Czekaj, ale to nie sprawiedliwe!" może nie, ale tak się rzeczy mają.

Na szczęście, jest dobra nowina dla wszystkich, którzy słuchają. Bóg kocha nas, którzy jesteśmy w tym bałaganie, wystarczająco aby coś zrobić. Oto dlaczego Jezus przyszedł: aby zostać zastępcą całej ludzkości.

Jezus nie zasługiwał na cierpienie. Ale zrobił to za ciebie, abyś mógł być wolny. Jezus cierpiał aby dać ci wybór. Teraz nie musisz być potępiony z powodu wyboru Adama i Ewy.

Teraz ty musisz wybrać. Wybierz Jezusa, albo odrzuć Go. Jakkolwiek, jeżeli odrzucisz Jezusa, nie będzie drogi powrotnej. Będziesz skazany na wieczne cierpienie męk twego mistrza, diabła.

Możesz powiedzieć, "Nie wybrałem diabła jako mojego mistrza."

Wybór już się dokonał za ciebie, przez Adama i Ewę. Jeżeli twoi rodzice byliby niewolnikami kiedy byś się urodził, też byś był niewolnikiem. Twój wybór nie miałby żadnego znaczenia.

Ja nie wybierałem aby się urodzić w USA. Nie miałem prawa głosu. Mojej mamie przydażyło się być tutaj kiedy miałem się urodzić. To samo przydarzyło się całej ludzkości. Jesteśmy urodzeni pod panowaniem diabła.

Jezus umarł aby dać nam wybór. Nie będzie nikogo nakłaniać aby Go wybrać.

Bóg nie chce abyś zginął. On cię kocha - na tyle aby za ciebie umżeć!

2 Piotr 3:9
9 "Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwośc względem was, bo nie chce, aby którykolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania."

1 Tymoteusz 2:4
4 "Który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy."

Albo zaakceptuj Jezusa jako Pana, albo miej nadal szatana jako twego pana. Wybór należy do ciebie!

Teraz masz wybór. Nie musisz iść do piekła. Tak, piekło istnieje. Ale piekło nie jest dla ciebie stworzone.

Mateusz 25:41
41 "Wtedy powie i tym po lewicy: 'Idźcie precz ode mnie, przeklęci w ogień wieczny, zgotowany diabłu i jego aniołom."

Aby iśc do Nieba musisz przyjąć Jezusa jako swego Pana.

Jan 1:12
12 "Tym zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego."

Rzymian 10:13
13 "Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie."

Rzymian 10:8-10
8 "Ale co powiada Pismo? Blisko ciebie jest słowo, w ustach twoich i w sercu twoim; to znaczy słowo wiary, które głosimy.
9 Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził Go z martwych, zbawiony będziesz.
10 Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu."

Kto kto przychodzi do Jezusa ma pewne ubezpieczenie. On ciebie nie odrzuci. Możesz być zbawiony tak jak teraz jesteś. Te pisma święte są jasne. Możesz mieć dom w Niebie z Jezusem. Zaakceptuj Go dziś jako Pana i Zbawiciela.

Co Biblia mówi na temat czyśćca?

Według Encyklopedii Katolickiej, czyściec jest “miejscem lub stanem przejściowej kary dla tych, którzy odeszli z tego świata w Bożej łasce, ale nie są całkowicie wolni od grzechów powszednich albo dla tych, którzy w pełni nie spłacili zadośćuczynienia za swoje występki”.

Podsumowując, w teologii katolickiej czyściec to miejsce gdzie dusza chrześcijanina udaje się po śmierci, aby być oczyszczona z grzechów, które nie zostały w pełni zadośćuczynione w czasie życia. Czy doktryna czyśćca pozostaje w zgodzie z Biblią? Absolutnie nie!

Jezus umarł, aby zapłacić karę za wszystkie nasze grzechy (Rzymian 5:8). Izajasza 53:5 mówi: “Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni.” Jezus cierpiał za nasze grzechy abyśmy mogli zostać uwolnieni od cierpienia. Powiedzenie, że my także musimy cierpieć za nasze grzechy jest stwierdzeniem, że cierpienie Jezusa było niewystarczające. Powiedzenie, że musimy odpokutować nasze grzechy przez oczyszczenie się w czyśćcu jest zaprzeczeniem wystarczalności ofiary przebłagalnej Chrystusa (1 Jana 2:2). Koncepcja, że musimy cierpieć za nasze grzechy po śmierci jest sprzeczna z wszystkim co Biblia mówi o zbawieniu.

Główny fragment Pisma Świętego, który katolicy wskazują jako dowód na istnienie czyśca to 1 Koryntian 3:15, który mówi: “jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień.” Ten fragment (1 Koryntian 3:12-15) jest ilustracją rzeczy przechodzących przez ogień jako opis uczynków wierzących, które są osądzane. Jeśli nasze uczynki są dobrej jakości „ze złota, srebra, drogich kamieni” to przejdą przez ogień niewzruszone i będziemy za nie wynagrodzeni. Jeśli nasze uczynki są kiepskiej jakości „z drzewa, siana i słomy” będą one strawione przez ogień i nie będzie za nie nagrody. Ten fragment Biblii nie mówi, że wierzący przechodzą przez ogień, ale, że ich uczynki muszą przez niego przejść. 1 Koryntian 3:15 odnosi się do wierzącego jako do tego, który „zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień” a nie „oczyszczonego przez ogień”.

Czyściec, jak i wiele innych katolickich dogmatów, jest oparty na niezrozumieniu natury ofiary Chrystusa. Katolicy postrzegają Mszę / Eucharystię jako reprezentację ofiary Chrystusa, ponieważ nie rozumieją, że raz na zawsze ofiara została złożona, że była ona absolutnie doskonała i całkowicie wystarczająca (Hebrajczyków 7:27). Katolicy postrzegają chwalebne uczynki jako przyczyniające się do zbawienia, dlatego, że nie rozumieją, że w ofierze Chrystusa nie ma potrzeby dodatkowego naszego „ wkładu” (Efezjan 2:8-9). Podobnie, czyściec jest postrzegany przez Katolików jako miejsce oczyszczenia w celu przygotowania się do nieba, ponieważ nie rozumieją oni, że z powodu ofiary Chrystusa my już zostaliśmy oczyszczeni, nazwani sprawiedliwymi, tymi, którym przebaczono, którzy są odkupieni, pojednani z Bogiem i uświęceni.

Idea czyśćca i doktryn z nim często powiązanych (modlitwa za zmarłych, odpusty, dobre uczynki w imieniu zmarłych, etc.), wszystkie one nie uznają, że śmierć Jezusa była wystarczająca aby zapłacić karę za wszystkie nasze grzechy. Jezus, który był wcieleniem Boga (1 Jana 1:1, 14), zapłacił ogromną cenę za nasz grzech. Jezus umarł za nasze grzechy ( 1 Koryntian 15:3). Jezus jest ofiarą przebłagalna za nasze grzechy ( 1 Jana 2:2). Ograniczanie ofiary Jezusa tylko do ofiary za grzech pierworodny lub grzechy popełnione przed naszym zbawieniem (nawróceniem) jest atakiem na Osobę i Dzieło Jezusa Chrystusa. Jeśli w jakikolwiek sposób musimy płacić lub cierpieć za nasze grzechy, bądź też składać ofiarę za nasz grzech – to wskazujemy, że śmierć Jezusa nie była doskonała, kompletna i wystarczająca.

Dla wierzących śmierć oznacza „bycie odłączonym od ciała i zamieszkanie u Pana” (2 Koryntian 5:6-8; Filipian 1:23). Zauważ, że nie jest napisane „odłączonym od ciała, w czyśćcu, w ogniu, który oczyszcza”. Nie, z powodu doskonałej, kompletnej i wystarczającej ofiary Jezusa, będziemy od razu po śmierci w obecności Boga, w pełni oczyszczeni, wolni od grzechu, doskonali, pełni chwały i ostatecznie uświęceni.

O końcu świata

Zdarza się, że myśląc o rzeczach ostatecznych, rozważamy również koniec świata. Często kojarzy się nam z ogólnoświatową zagładą, zniszczeniem życia na Ziemi. Jednak zapominamy, że każdego z nas czeka nasz własny koniec świata – śmierć. Ojciec Leon podjął ten niełatwy temat.
Próbuje odpowiedzieć na pytania co dokładnie oznacza koniec świata, czy można przewidzieć czas, w którym nastąpi? Jak będzie wyglądał i jak się do niego przygotować? Czy w ogóle można się przygotować? Czy udało się znaleźć odpowiedzi na te trudne kwestie? Zobaczcie sami! :)

Biblia o końcu świata :

Początek Księgi Rodzaju opowiada o stworzeniu świata i człowieka. Zakończenie ostatniej księgi Nowego Testamentu i całej Biblii zawiera zapowiedź powtórnego przyjścia Pana, które nastąpi wraz z ustaniem doczesności. Uwielbiając Boga, który powołał świat do istnienia, Pismo św. zapowiada nie całkowity koniec świata, lecz jego najgłębszą przemianę. Dokona jej Bóg, Stwórca świata, który będąc Miłością, niezmiennie pragnie, aby wszystko, co żyje, a szczególnie ludzkość, w jedności i łączności z Nim osiągnęła zbawienie, czyli szczęśliwość wieczną.

I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową (Ap 21,1)
Wraz ze stworzeniem świata został ustanowiony przez Boga widoczny wszędzie porządek. Dzięki niemu świat trwa, jego poszczególne elementy zaś, chociaż się między sobą różnią, a nawet sobie przeciwstawiają, widziane razem, współtworzą harmonijny kosmos. Opatrzność Boża stale czuwa, aby ta wspaniała całość rozwijała się, w czym decydującą rolę odgrywa cud przekazywania życia. Właśnie w tym Bożym darze znajduje wyraz dopuszczenie wszystkich istot żywych, wśród których człowiek zajmuje absolutnie uprzywilejowaną pozycję, do ustawicznej kontynuacji dzieła stworzenia.
Żywa świadomość początku wszystkiego kieruje ludzką uwagę ku perspektywie końca. Przyczynę stworzenia świata i człowieka stanowi bezgraniczna miłość Boga. Powołując wszystko do istnienia, Bóg niejako podzielił się niezmiernym bogactwem swojego wewnętrznego życia, dzięki któremu istnieje On jako Ojciec, Syn i Duch Święty. Stwarzając człowieka "na swój obraz i podobieństwo", obdarzając go rozumem i wolną wolą, Bóg od początku przeznaczył go do życia ze sobą, czyli życia wiecznego. Wprawdzie grzech pierworodny rzucił potworny cień na ów pierwotny zamiar Boży, ale go nie zniweczył. "Śmierć weszła na świat przez zawiść diabła" (Mdr 2,24), ale Bóg przezwyciężył jedno i drugie. Dzieło stworzenia zostało przez Niego ubogacone o równie wspaniałomyślne dzieło zbawienia, którego szczyt stanowi wcielenie Syna Bożego w osobie Jezusa z Nazaretu. Jezus nie tylko potwierdził, lecz wyraźnie ukazał, że Bo jest Miłością.
Przejściowość porządku świata, w którą wpisany jest również los każdego człowieka, wyznaczony przez poczęcie, narodziny, życie i śmierć, wskazuje, że jesteśmy obecnie osadzeni w doczesności. Biblia wielokrotnie mówi, że "dzieje początków" mają swój odpowiednik w nieuchronnym "końcu" wszystkiego.
Takiej nadziei dał wyraz już starotestamentowy prorok Izajasz (65,17; 66,22), namalowane zaś przez niego obrazy odnowionego i odmienionego świata nawiązują do rajskiego ogrodu Eden, który zapoczątkował hojne obdarowywanie człowieka przez Boga. O ile w swoich początkach świat został powołany do istnienia z niczego, o tyle koniec świata wcale nie oznacza obrócenia go w nicość. Gdyby tak miało się stać, życie byłoby nie do zniesienia. Obróceniu się świata w nicość skutecznie zapobiega pełna miłości Opatrzność Boża, której przejawy rozpoznajemy w jego harmonijnym trwaniu. Owocem i przejawem tejże miłości będzie też ta przemiana, na skutek której doczesność ustąpi miejsca wieczności.
Ludzie obawiają się "końca świata", tak jakby miał on być całkowitym unicestwieniem wszystkiego. Boją się, że przestaną istnieć. Lęk ten można słusznie nazwać egzystencjalnym. Tymczasem dzieło zbawienia dokonane przez Jezusa Chrystusa stanowi dowód, iż "Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16). Śmierć człowieka nie jest bezwzględnym końcem, lecz dzięki radykalnej przemianie dokonanej przez Boga, Pana życia, bramą do nowego sposobu egzystencji. Podobnie "koniec świata" nie oznacza popadnięcia w nicość, ale "niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły" (Ap 21,1).
Powiedz nam, kiedy to nastąpi (Mt 24,3)
Na kartach Starego Testamentu wielokrotnie mówi się o ustaniu tego porządku świata, którego częścią aktualnie jesteśmy. Radykalną interwencję Bożą przedstawia się jako swoiste przejście przez pierwotny chaos, które ma gruntownie przemienić świat i oczyścić go. Ponieważ nie sposób sobie to wyobrazić, Biblia operuje obrazami przywołującymi opowiadanie o stworzeniu świata i człowieka. Także Nowy Testament potwierdza, że wszystkie żywioły zostaną wstrząśnięte, przez co "stary" świat doczeka się odnowienia, jakiego sam nigdy nie byłby w stanie osiągnąć. Część biblijnych obrazów budzi grozę, gdyż przyzwyczajeni do harmonii dzieła stworzenia lękamy się takich zjawisk, jak trzęsienie ziemi (Iz 24,19), całkowite zaćmienie słońca, księżyca i gwiazd (Iz 13,10; Jl 2,10; 4,15), zupełny bezład czy pustka (Jr 4,23-26; Mt 24,29-31). Osadzeni w doczesności, tylko ją znamy. Nawet jeśli mocno ufamy Bogu, nie potrafimy przewidzieć ani określić, na czym wieczność będzie polegała. Nowość Bożego działania będzie w niej aż tak wielka, że słusznie można ją nazwać "nowym stworzeniem".
Doczesność oznacza osadzenie w czasie. Z tego względu także spodziewany "koniec" chcemy ująć chronologicznie i wręcz ustalić jego datę. Takiej ciekawości dawali również wyraz uczniowie Jezusa. Odpowiadając im, nauczał, że koniec obecnego porządku świata jest nierozerwalnie związany z Jego powtórnym przyjściem, które nastąpi wtedy, gdy dzieło zbawienia uzyska swoje ostateczne spełnienie. Niepotrzebny jest jednak lęk, podobnie jak niepotrzebne są dociekania, kiedy się to stanie, gdyż "o owym dniu i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec. A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali, aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego" (Mt 24,36-39).
Ostateczna przemiana doczesności tak, iż przemieni się ona w udział w Bożej wieczności, wiąże się z powszechnym sądem Boga nad światem i ludzkością. Będzie to przede wszystkim przywrócenie zachwianej przez grzech sprawiedliwości, czyli zwycięstwo dobra nad złem. W sądzie ostatecznym Bóg najpełniej objawi swoją miłość, którą ukazał już w swoim Synu. "Albowiem Bóg nie posłał swego Syna po to, by świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony" (J 3,17). Owoce miłości Bożej są stale obecne i widoczne w świecie, a doświadczają ich ci, którzy otwierają się na Boga i Jego łaskawość. Chrześcijanin zamiast lęku o "koniec świata", winien pielęgnować i krzewić postawę bezgranicznego zaufania Bogu i Jego miłosierdziu. To, co nas ostatecznie czeka, będzie postrzegane i przeżywane jako najpełniejsze urzeczywistnienie zbawczych zamiarów Stwórcy i Zbawiciela.
Wskazania Jezusa przynoszą ulgę: w miejsce zbędnej ciekawości, która pobudza do umiejscowienia w czasie i przewidzenia najbardziej tajemniczych zamysłów Boga, trzeba wybrać czujność, której sedno stanowi współpraca z Bogiem. Wynikająca z wiary w Niego pewność zbawienia świata i człowieka prowadzi do przekonania, że istnienie wszystkiego ma głęboki sens, i w momencie jedynie Bogu znanym świat zostanie zachowany od całkowitego zniszczenia i gruntownie odnowiony. Nowy porządek ustanowi wieczne królowanie Boga, dzięki któremu wszystko, co stworzył, zostanie przemienione ku doskonałości, jaka może być wyłącznie Jego darem.

Homoseksualizm


Homoseksualizm to relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci -  (KKK, 2357).
Skąd się bierze skłonność do homoseksualizmu? Nauka Kościoła głosi, że jej psychiczna geneza jest w dużej części nie wyjaśniona. Dodaje jednak, że osoby nie wybierają tej skłonności, jest ona głęboko osadzona w ich psychice. Dzisiejsze możliwości badań naukowych pozwalają nam nieco przybliżyć genezę homoseksualizmu. Otóż nie ma tzw. "genu homoseksualności". Naukowcy z Uniwersytetu Stanu Illinois w USA twierdzą, iż za orientację seksualną człowieka odpowiada kilka niepowiązanych ze sobą genów. Jednakże uwarunkowanie genetyczne nie wystarczy, by mieć pewność, że u konkretnej osoby rozwiną się skłonności homoseksualne. Niezmiernie ważny jest też wpływ środowiska, w jakim ta osoba żyje. Jest więc możliwe, że w odpowiednich warunkach omawiane skłonności się u niej nie pojawią.
Jeżeli jednak się pojawią, osoby takie mają nadal wypełniać w życiu wolę Bożą. Jeśli osoby te są chrześcijanami, powinny poprzez trudności wynikające ze swej kondycji seksualnej starać się przybliżyć duchowo do ofiary, jaką Chrystus złożył na krzyżu. Mają więc swoje doświadczenie traktować jako krzyż, którego każdy człowiek na różne sposoby w życiu doświadcza.
Nauka Kościoła nie aprobuje uprawiania czynów homoseksualnych i traktuje je jako grzech. Opiera się przy tym na Piśmie Świętym, które przedstawia akty homoseksualne jako zjawisko przeciwne naturze, bezwstyd i zboczenie. Są one przeciwne naturze, gdyż wykluczają możliwość powstania nowego życia. Sprzeciwiają się w ten sposób Bogu, który w akt płciowy wpisał dar życia. Relacja dwóch mężczyzn czy dwóch kobiet homoseksualnych nie łączy w sobie płciowości i uczuć, które powinny wzajemnie się uzupełniać. Jest to możliwe tylko w miłości małżeńskiej mężczyzny i kobiety.
Kościół wzywa osoby homoseksualne do czystości poprzez rozwijanie w sobie cnót panowania nad sobą. Ma je to prowadzić do osiągnięcia duchowej wolności wobec swojej skłonności. Co więcej, nauka Kościoła głosi, ze osoby te mogą przybliżać się do doskonałości chrześcijańskiej. Aby to osiągnąć, powinny szukać wsparcia w przyjaźni, modlić się i przyjmować sakramenty, by poprzez nie otrzymywać niezbędną łaskę.
Jak więc należy traktować osoby homoseksualne, by pomóc im w tym trudnym doświadczeniu? Nauka Kościoła wzywa do szacunku, współczucia i delikatności wobec takich osób. Nie należy ich za swą skłonność niesłusznie dyskryminować.

Antykoncepcja





Nawet wśród praktykujących katolików nie należy do rzadkości pogląd, że nauczanie Kościoła na temat antykoncepcji jest zbyt restrykcyjne i wpływa destrukcyjnie na relacje małżeńskie. Przedstawiciele kilkudziesięciu dysydenckich stowarzyszeń katolickich z wielu krajów posunęli się nawet o krok naprzód i zaapelowali w liście otwartym do Benedykta XVI o zniesienie wprowadzonego przez Kościół zakazu antykoncepcji. Jak napisali, sprzeciw Kościoła wobec antykoncepcji ma katastrofalne skutki dla biednych i słabych na całym świecie, stawia w niebezpieczeństwie życie kobiet i naraża miliony osób na ryzyko zarażenia się wirusem HIV. Zrozumienie źródeł i powodów odrzucenia sztucznych metod zapobiegania ciąży dla wielu nie jest sprawą prostą. Dlaczego więc Kościół zakazuje antykoncepcji?
W świetle nauczania Kościoła katolickiego antykoncepcja należy do tzw. uczynków „wewnętrznie złych”, tzn. niczym nieusprawiedliwionych, gdyż sprzeciwia się istocie małżeństwa, którego celem jest wzajemna miłość małżonków i prokreacja. Jan Paweł II w encyklice „Veritatis splendor” uczy, że nie wolno godzić się na wybór mniejszego zła poprzez taki rodzaj rozumowania: lepiej zastosować środki przeciw poczęciu, niż dokonać aborcji.

W akcie małżeńskim małżonkowie muszą się liczyć z możliwością poczęcia dziecka. Struktura aktu seksualnego łączy w sobie dwa aspekty: jednoczący i prokreacyjny. Wyraża się w nim podwójna „mowa ciała”: oblubieńcza i rodzicielska. Akt małżeński jest bowiem integralną jednością sensu oblubieńczego i rodzicielskiego. Antykoncepcja prowadzi natomiast do rozerwania związku między sensem jednoczącym i prokreacyjnym, gdyż celem zbliżenia seksualnego pozostaje tylko rozładowanie napięcia i osiągnięcie przyjemności zmysłowej. Jest wyrazem warunkowej akceptacji partnera, tzn. o ile pozbawiony jest on swej prokreacyjnej zdolności.

Techniki antykoncepcyjne naruszają porządek moralny ustanowiony przez Boga i są wyrazem sprzeciwu wobec Niego. Kiedy bowiem małżonkowie pozbawiają poprzez antykoncepcję swe życie małżeńskie potencjalnej zdolności rodzicielskiej, przypisują sobie, a nie Bogu władzę ostatecznego decydowania o zaistnieniu osoby ludzkiej.

Używanie środków antykoncepcyjnych powoduje także zakłócenia w działaniu zdrowego organizmu. Medycyna potrafi sporządzić szeroki wykaz skutków ubocznych sztucznych metod zapobiegania ciąży, oddziałujących ujemnie na zdrowie kobiety oraz jej przyszłego potomstwa. Negatywna ocena antykoncepcji nie zależy jednak od jej szkodliwości. Gdyby nawet opracowano środki nieszkodliwe dla zdrowia, to i tak ich stosowanie byłoby niemoralne.

Coraz częściej mówi się o złym wpływie antykoncepcji na zdrowie psychiczne. Środki mechaniczne zmniejszają wrażenia seksualne, a tym samym możliwość osiągnięcia pełnej satysfakcji seksualnej. Środki chemiczne obniżają normalne odczuwanie wrażeń seksualnych i zakłócają warunki intymnego zbliżenia przed i po współżyciu. Środki wewnątrzmaciczne zaś wywołują zmiany anatomiczno-fizjologiczne oraz wpływają poprzez układ hormonalny na układ nerwowy kobiety. Akt przerywany powoduje uczucie napięcia związanego z pilnowaniem momentu przerwania zbliżenia i lękiem, że przerwanie to nastąpi zbyt późno, co zmniejsza radość z kontaktu. W praktyce może to doprowadzić do oziębłości seksualnej oraz nerwicy lękowej.

Posługiwanie się środkami antykoncepcyjnymi prowadzi do tzw. postawy „nie” wobec życia. Z reguły bowiem, gdy okażą się one zawodne, wyzwala się agresja wobec poczętego dziecka, które jako niechciane staje się ofiarą aborcji.

Antykoncepcja wiedzie do utrwalenia egoizmu w małżeństwie, sprzeciwia się miłości i odpowiedzialności oraz godności osoby. Używanie środków antykoncepcyjnych sprowadza kobietę do roli rzeczy, przedmiotu użycia, a mężczyznę zwalnia od odpowiedzialności. U podstaw jej stosowania leży brak opanowania i nieumiarkowane szukanie przyjemności seksualnej.

Z punktu widzenia Kościoła nie do przyjęcia jest sposób profilaktyki przed zachorowaniem na AIDS polegający na stosowaniu prezerwatywy. Metoda ta zmniejsza wprawdzie zagrożenie, lecz nie eliminuje go całkowicie. Proponowanie tego środka jest równoznaczne z napędzaniem błędnego koła zachowań, co w konsekwencji prowadzi do kolejnych zarażeń. Najbardziej zagrożone osoby mogą dojść do wniosku, że tryb życia grożący śmiercią po zastosowaniu prezerwatywy stanie się bezpieczny.

Aborcja

Aborcja jest to przedwczesne zakończenie ciąży w wyninku interwencji zewnętrznej np. działań lekarskich czego efektem jest obumarcie zarodku lub płodu.
    Stanowisko Kościoła katolickiego w kwestii aborcji nie było jednolite na przestrzeni wieków, ponieważ Kościół dywagował nad dwoma problemami w kwestii aborcji: czy aborcja jest, czy nie jest czy nie jest sposobem na ukrycie grzechu, oraz czy aborcja jest, czy nie jest pozbawieniem życia istoty ludzkiej. Aborcję zawsze uważano za grzech ciężki, chociaż znaczenie tego grzechu było odmiennie interpretowane w różnych epokach. Według Św. Augustyna dusza wnika do ciała po 40 dniach po zapłodnieniu. II Sobór Watykański w 1965 roku określił aborcję jako ,,okropne przestępstwo". Zakazane są także praktyki antykoncepcyjne. Papież Jan Paweł II wielokrotnie i jednoznacznie określał aborcję jako zabójstwo, potępiając ją. Nauczanie to zostało podsumowane w encyklice Evengalium vitae określająca aborcję jako ,,odrażającą zbrodnię". Również obecny papież potępił aborcję. Kościół katolicki podkreśla, iż nawet w sytuacji, gdy życie matki jest zagrożone, nie można uznać jej życia za ważniejsze od osoby nienarodzonej. Jednak rozróżnia ,,aborcję bezpośrednią" jako cel w sam sobie od ,,aborcji pośredniej", czyli poronienia lub zabiegów medycznych w celu ratowania życia matki. Kościół nie potępia ,,aborcji pośredniej". Jest on przeciwny aborcji jako cel sam w sobie. Jednakże rozważa sytuację, gdy zagrożone jest życie matki. Dlaczego mielibyśmy tracić dwa istnienia, jeżeli możemy poświęcić jedno dla dobra drugiego?

Co wiemy o szatanie?

Ponieważ szatan należy do świata duchowego, najpewniejsze informacje o nim mamy od Kogoś, kto również do tego świata należy, ale też stał się człowiekiem. Pan Jezus zna szatana lepiej niż ktokolwiek inny, wszak On dał mu życie. Szatan jest aniołem, co prawda upadłym, ale aniołem. Nazwa anioł nie określa istoty tego stworzenia, lecz zadanie i znaczy tyle co „posłany”. Zatem skoro w przytoczonej książce szatan nazywa się „Posłańcem” to jest to po części słuszne. Dlaczego po części? Bo szatan był posłańcem, dopóki służył Bogu – spełniał Jego misję – posłanie. Odkąd się zbuntował stwierdzając: „nie będę służył!”, przestał być „posłańcem”. Zatem przypisywanie sobie tego tytułu „posłaniec” w odniesieniu do szatana jest kłamstwem – sposobem wprowadzania człowieka w błąd. Chyba że chodziło tu o jakiegoś „podrzędnego” złego ducha (Pan Jezus w Ewangelii pokazuje, że jest ich wielu), wtedy mógłby być to posłaniec szatana.
Czy jest możliwa taka rozmowa w drodze z szatanem? Warto pamiętać, że szatan jest śmiertelnym wrogiem dla chrześcijanina. Jego celem jest zniszczyć człowieka, a zwłaszcza tego, który zbliża się do Boga. Dopóki nie zostanie zdemaskowany może podszywać się pod kogoś innego, by człowieka wprowadzić w jakąś pułapkę. Ale gdy zostanie zdekonspirowany, wtedy nie ma mowy o jakiejkolwiek przyjacielskiej rozmowie – zaczyna się walka na śmierć i życie (przykład: św. ojciec Pio).
Mówiąc krótko, obraz przedstawiony w książce „Pielgrzym” nie oddaje rzeczywistości, lecz jest fikcją literacką, która ma na celu ukazanie innych prawd.
Warto jeszcze jedną myśl dodać. Bóg doskonale zna szatana, wszystkie jego sztuczki i podstępy, dlatego w Jego obecności szatan się nie ukryje. Zatem najlepszą bronią przed szatanem, dającą gwarancję bezpieczeństwa jest czyste serce – stan łaski uświęcającej, częsta Komunia św. Tam, gdzie Bóg króluje, dla szatana nie ma miejsca. Święta Teresa mawiała (a za nią podjęła wspólnota z Taize): Nie bój się, nie lękaj się, Bóg sam wystarczy!

Jakie grzechy trzeba popełnić, by dostać się do piekła?

W Katechizmie Kościoła katolickiego o karze piekła napisano tak: Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, „ogień wieczny”. Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może mieć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie (KKK1035).

Do piekła więc trafiają ci, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, czyli ciężkiego. Przypomnijmy, że ten rodzaj grzechu popełnia człowiek, który świadomie i dobrowolnie, w ważnej sprawie łamie Boże prawo. O czyśćcu natomiast w katechizmie napisano: Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba. (KKK1030).

Czyściec nie jest więc drogą do odpuszczenia grzechów, ale raczej naprawienia wyrządzonego zła, wydoskonalenia się w miłości. Wierzymy, że normalną drogą do odpuszczenia grzechów ciężkich jest sakrament pokuty. Ufamy również, że jeśli ktoś nie może się wyspowiadać, to Bóg odpuszcza je także każdemu szczerze żałującemu za nie grzesznikowi. (Mamy nadzieję, że na też żal zdobyło się w chwili śmierci wielu, o których ludzie nie powiedzieliby dobrego słowa...) Tym, którzy nie zdążyli za swoje grzechy odpokutować w tym życiu, Bóg daje taką możliwość w czyśćcu. W podobnej sytuacji są Ci, którzy umarli pojednani z Bogiem, lecz mieli na sumieniu grzechy lekkie. Oni też muszą jeszcze „oczyścić się, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba”.

Czy chrześcijanin może być za stosowaniem kary śmierci?

W nauczaniu kościoła znajdujemy odpowiedz  :
EV 56: „Zarówno w Kościele, jak i w społeczności cywilnej oraz powszechnej zgłasza się postulat jak najbardziej ograniczonego jej [tzn. kary śmierci – przyp. xpk] stosowania albo wręcz całkowitego zniesienia. Problem ten należy umieścić w kontekście sprawiedliwości karnej, która winna coraz bardziej odpowiadać godności człowieka, a tym samym – w ostatecznej analizie – zamysłowi Boga względem człowieka i społeczeństwa. Istotnie, kara wymierzana przez społeczeństwo ma przede wszystkim na celu „naprawienie nieporządku wywołanego przez wykroczenie”. Władza publiczna powinna przeciwdziałać naruszaniu praw osobowych i społecznych, wymierzając sprawcy odpowiednią do przestępstwa karę, jako warunek odzyskania prawa do korzystania z własnej wolności. W ten sposób władza osiąga także cel, jakim jest obrona ładu publicznego i bezpieczeństwa osób, a dla samego przestępcy kara stanowi bodziec i pomoc do poprawy oraz wynagrodzenia za winy.
Jest oczywiste, że aby osiągnąć wszystkie te cele, wymiar i jakość kary powinny być dokładnie rozważone i ocenione, i nie powinny sięgać do najwyższego wymiaru, czyli do odebrania życia przestępcy, poza przypadkami absolutnej konieczności, to znaczy gdy nie ma innych sposobów obrony społeczeństwa. Dzisiaj jednak, dzięki coraz lepszej organizacji instytucji penitencjarnych, takie przypadki są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale.
W każdym razie pozostaje w mocy zasada wskazana przez nowy Katechizm Kościoła Katolickiego: „Jeśli środki bezkrwawe wystarczają do obrony życia ludzkiego przed napastnikiem i do ochrony porządku publicznego oraz bezpieczeństwa osób, władza powinna stosować te środki, gdyż są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej”.
Papież jasno pisze, że kara śmierci nie jest wykluczona (społeczność musi mieć możliwość skutecznej obrony przed agresorem), niemniej wobec rozwoju technik resocjalizacyjnych i metod izolacji w systemie penitencjarnym zazwyczaj wystarczającym środkiem ochrony jest izolacja w więzieniu.
Osobną kwestią jest pytanie, dlaczego tak wielu ludzi opowiada się za karą śmierci? Czy nie wynika to z jakiegoś pragnienia zemsty? Jeśli tak, to z całą pewnością nie jest to powód ani dobry, ani wystarczający.

Czy Biblia kiedykolwiek została zmieniona przez Kościół ?

Kościół nigdy nie zmienił nigdy treści Biblii, ani też składu kanonu [to jest ksiąg wchodzących w skład Pisma św.]. Jedyny problem jaki się pojawił, to ustalenie tego, co Pismem jest, a co nie jest.

Początkowo sytuacja była dość jasna: za pismo św. Starego Testamentu uważano zawartość grecki przekład zwany Septuagintą (w skrócie LXX), a za Nowy Testament uważano Ewangelie, Dzieje Apostolskie oraz listy św. Pawła i innych Apostołów. Były wysuwane jedynie wątpliwości co do Apokalipsy i Drugiego Listu św. Piotra, ale nie wywołało to w Kościele żadnego znaczącego kryzysu.

Problem z kanonem ST rozpoczął się, kiedy żydzi przy końcu pierwszego wieku po Chr. zamknęli kanon Biblii hebrajskiej, przyjmując, że ostatnią historyczną księgą powinna być księga Estery, ponieważ nie jest już w niej wymienione Imię Boże. W wyniku tego usunięto skrzętnie wszystkie księgi, które zostały w ewidentny sposób napisane później niż w Vtym wieku prz. Chr (księgi Machabejskie, Syracydes) albo też nie po hebrajsku (księga Mądrości, greckie dodatki do Estery i Daniela). Niektóre zaś księgi (Judyta, Tobiasz, Baruch) potraktowano jako część Tradycji ustnej, nienależącej do spisanej w Biblii i nieprzeznaczonej do czytań synagogalnych. Ponadto wybrano taką wersję hebrajskiego tekstu, z którego można by im możliwie najmniej udowodnić, że Jezus z Nazaretu był Mesjaszem.

To wszystko miało swoje konsekwencje. Chrześcijanie dowiedzieli się, że argumenty wysuwane przy pomocy ksiąg ST, których żydzi nie uznają, są bezcelowe. Z czasem zaczęto odróżniać księgi ST na „takie, które służą do uzasadniania doktryny o Mesjaszu” i na „takie, które tylko czyta się w Kościele”. I stąd też w niektórych głowach zaświtało podejrzenie, że księgi uznawane przez żydów mają jakoby „większy autorytet”...

Pierwszy wielki kryzys zrodził się na przełomie IVgo i Vgo wieku w wyniku prac podjętych przez św. Hieronima nad przekładem ST z oryginału hebrajskiego na łacinę. Ten wielki mąż uznał, że wobec nadzwyczajnej ilości krążących wersji łacińskich i greckich, trzeba z tym zrobić porządek. A w tym czasie tylko żydzi dysponowali jedną powszechnie stosowaną wersją ST. A zatem zadecydował, aby oprzeć się na kanonie hebrajskim i nie tłumaczyć ksiąg, których hebrajski oryginał nie zachował się. I zrobiło się niezłe zamieszanie. Protestowali kolejno św. Augustyn, Rufin, biskupi z Galii...

Wreszcie papież Innocenty I, po naradzie z Hieronimem, biskupem Tuluzy, postanowił ogłosić listę ksiąg ST, które należy uważać za natchnione. Były na niej wszystkie kwestionowane przez dostojnego tłumacza księgi. W wyniku tego sam św. Hieronim zmodyfikował swoje stanowisko i przetłumaczył księgi Judyty i Tobiasza, gdyż właśnie dotarł był do ich hebrajskich (czy może aramejskich?) oryginałów. Stanowisko papieża potwierdził dodatkowo IV synod w Kartaginie w 419 r.

Następny ogromny kryzys wybuchł w wyniku wystąpienia Lutra. Ponieważ Luter walczył ze sprzedażą odpustów, nie mógł znieść argumentu, że Druga Księga Machabejska nakazuje składanie ofiar za zmarłych (por. 2Mch 12,39-45). Cóż było prostszego, jak wskazanie, że jest to księga „apokryficzna” dobra dla zbudowania wiernych, ale z której nie można wywodzić żadnej doktryny!

Ciekawe, że stanowisko to popierało wtedy wielu biskupów i kardynałów...

Tymczasem Luter podjął też nieudaną próbę usunięcia z kanonu NT listu św. Jakuba i Apokalipsy, ponieważ, jego zdaniem, przeczyły one doktrynie usprawiedliwienia „tylko przez wiarę” (łac. sola fide). Istotnie mówią one przecież:

Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary. (Jk 2:24)

I usłyszałem głos, który z nieba mówił: Napisz: Błogosławieni, którzy w Panu umierają – już teraz. Zaiste, mówi Duch, niech odpoczną od swoich mozołów, bo idą wraz z nimi ich czyny. (Ap 14:13)

Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze Mną, by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca.(Ap 22:12)

Ostatecznie Sobór Trydencki w 1546 r. zatwierdził decyzję Synodu z Kartaginy w sprawie kanonu ST, z tym że usunął Modlitwę Manassesa oraz Trzecią i Czwartą księgę Ezdrasza figurujące dotąd w łacińskiej Wulgacie. Powód takiej decyzji był prosty: gdyby kwestionowane księgi chcieć usunąć, nastąpiłaby istna „katastrofa liturgiczna”: trzeba by pousuwać z oficjów i brewiarza setki fragmentów odnoszących się do księgi Judyty, Mądrości, Syracydesa itp.

Te modlitwy wrosły tak głęboko w świadomość Kościoła, że konieczność rozstania się z nimi była niewyobrażalna! Dla przykładu w czasie adoracji Najśw. Sakramentu kapłan mówi: „Dałeś im chleb z nieba”, a wierni odpowiadają: „zdolny wszelki smak zaspokoić”. I skąd to jest? Właśnie z kwestionowanej księgi wtórokanonicznej!

Lud zaś swój żywiłeś pokarmem anielskim i dałeś im bez ich wysiłków gotowy chleb z nieba, zdolny dać wszelką rozkosz i wszelki smak zaspokoić. (Mdr 16:20)

I co, usunąć to teraz z nabożeństwa? W imię czego?

Dochodzimy tu do ważnego momentu w dyskusji nad kanonem Pisma św. Podstawowym kryterium tego, czy dana księga (lub część księgi) jest Pismem natchnionym jest to, że Kościół rozpoznaje w nim coś co ukształtowało jego najgłębszą tożsamość i stanowi autentyczne Boże narzędzie stwarzające lud Boży. Biblia jest żywym słowem czyniącym to, co mówi. Jest słowem w 100% boskim, ale też w 100% ludzkim; sama, bez ludu Bożego, który kształtuje, nie mogłaby istnieć. To nie jest Koran, którego każda literka była od początku świata zapisana w niebie, a w końcu został przekazany ludziom, jak to wierzą muzułmanie. Takie Pismo mogłoby sobie istnieć niezależnie od ludzi, którzy albo mogliby mu dać wiarę, albo nie.

Należy dodać, że prawosławne Kościoły wschodnie uznają za natchnione jeszcze inne księgi: Psalm 151, Trzecią Księgę Ezdrasza i Trzecią Księgę Machabejską (niektóre patriarchaty dodają do tego jeszcze inne księgi). Nie wszystkie jednak przydają księgom wtórokanonicznym równy autorytet.

Sobór II Watykański wracając z powrotem do hebrajskich, aramejskich i greckich tekstów oryginalnych spowodował drobne zmiany w treści Biblii.

Zwłaszcza księga Syracydesa została co nieco okrojona: wypadł z niej wstęp tłumacza (tj. wnuka Syracydesa tłumaczącego księgę z hebrajskiego na grecki) oraz około stu wersetów. W innych księgach zmiany są już zupełnie „kosmetyczne”, choć w paru miejscach – dość istotne. Dla przykładu zmiana brzmienia Rz 5,12 i 1 Kor 15,51 jest z doktrynalnego punktu widzenia ogromnie istotna, jako sprecyzowanie doktryny o grzechu pierworodnym i o Paruzji. Niemniej nie narusza to w niczym żadnego poprzednio sformułowanych dogmatów.

Najważniejszym czynnikiem gwarantującym nam niezmienność tekstów biblijnych jest zatem liturgia Kościoła. To ona właśnie jest całkowicie ukształtowana przez słowo Boże i ona jest odpowiedzią ludu Bożego na otrzymane słowo.

Uczestnicząc w niej poznajemy je zatem jakby od wewnątrz i pozwalamy mu się w pełni kształtować. Zaczynamy myśleć razem z Kościołem i z nim współodczuwać (łac. „sentire cum Ecclesia”). To nam pozwala uzmysłowić sobie, że słowo Boże jest zawsze niezmienne i zarazem zawsze nowe.

Objawienia fatimskie

Objawienia fatimskie - 13 maja 1917 roku Łucja (10 lat), Franciszek (9 lat) i Hiacynta (7 lat) pasa stado w Cova Da Iria, w parafii Fatima. Około południa, po odmówieniu różańca, jak to czynią zazwyczaj, wracają do swoich zabaw. Nagle widza błysk światła podobny do błyskawicy. Chcą odejść, lecz druga błyskawica rozświetla miejsce, w którym sie znajdują. A po chwili spostrzegają na szczycie młodego, zielonego dębu, "Panią jaśniejąca mocniej niż słońce". W rękach trzyma biały różaniec. Pani mówi do trojga pastuszków: "Nie bójcie sie, przychodzę z Nieba... Przyszłam prosić was o to, abyście przychodzili tutaj każdego 13-tego, przez kolejne 6 miesięcy o tej samej godzinie. Później powiem wam kim jestem i czego oczekuje. Wy pójdziecie do Nieba. Ofiarujcie sie Bogu, wyrazicie zgodę na wszystkie cierpienia jakimi zechce was doświadczyć, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest znieważany i jako przebłaganie za nawrócenie grzeszników. Dużo wycierpicie, ale laska Boża będzie waszym wsparciem. Odmawiajcie codziennie różaniec za pokój dla świata i koniec wojny".

Przez kolejnych 5 miesięcy Pani stawia sie na umówione spotkania. 13 czerwca wyjawia im, ze Franciszek i Hiacynta niebawem odejdą do Nieba, natomiast Łucja pozostanie jeszcze przez jakiś czas na ziemi, gdyż Jezus pragnie posłużyć sie nią, aby przy jej pomocy ludzie poznali i pokochali Maryje. Wyjaśnia im, ze "On chce, aby świat obdarzał nabożeństwem moje Niepokalane Serce; tym, którzy z wiara to przyjmą obiecuje zbawienie." 13-tego lipca prosi ich o kontynuowanie codziennego odmawiania różańca. "Poświęcajcie sie i często powtarzajcie: O Jezu to z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników i zadośćuczynienie za grzechy przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi..." Zapowiada: "Wojna skończy sie. Jednak jeśli ludzie nadal będą znieważać Boga, zacznie sie druga, jeszcze gorsza. Aby jej zapobiec przyjdę poprosić o poświecenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu oraz o przyjmowanie zadość czyniącej komunii świętej w pierwsze soboty miesiąca. Jeśli moje prośby zostaną wysłuchane Rosja nawróci sie. W przeciwnym razie jej błędy rozprzestrzenia sie po świecie wywołując wojny i prześladowania Kościoła (...) Ojciec Święty dużo wycierpi, wiele narodów zostanie unicestwionych. Na końcu moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty dokona poświecenia Rosji, która nawróci sie..." Ponadto, wszystkim tym, którzy wierzą w objawienia, Pani obiecuje cud, który wydarzy sie 13-tego października . Każde z objawieni trwa kwadrans i przyciąga coraz większe tłumy świadków.

Podczas szóstego objawienia wydarzył sie wielki cud słoneczny, nazwany "tańcem słońca", oglądany przez 70 000 świadków. Został opisany przez ówczesne gazety następująco: "Słońce jest podobne do matowej, srebrnej blaszki i można patrzeć na nie bez najmniejszego trudu. Nie razi w oczy, nie oślepia. Można by powiedzieć, ze to zaćmienie. Słońce zadrżało, wykonało gwałtowne ruchy jakich nigdy dotychczas nie obserwowano, wykraczające poza wszelkie prawa kosmiczne... Słońce "tańczyło"..." Zjawiska tego nie zarejestrowało żadne obserwatorium astronomiczne - w związku z tym, nie można go nazwać naturalnym - a jednak zostało zaobserwowane przez tysiące osób - wierzących i niewierzących, dziennikarzy oraz przez ludzi, którzy znajdowali sie w odległości wielu kilometrów, co dowodzi, ze nie było to zbiorowe przywidzenie. Przed tym cudem Maryja powiedziała: "Ja jestem Panią Różańca Świętego. Chce, aby w tym miejscu wzniesiono na moja cześć kaplice; aby nie zaprzestano codziennego odmawiania różańca; aby nie znieważano już Boga, naszego Pana..." W czasie tego objawienia u boku Matki Bożej stal święty Józef i Dzieciątko Jezus. Później, Najświętsza Panna ukazała sie jeszcze Łucji (w 1925, 1926 i 1929 roku), aby prosić ja o obchodzenie pierwszych sobót miesiąca - odmawiając Różaniec, spowiadając sie i przyjmując Komunie święta w intencji naprawienia zniewag wyrządzonych Niepokalanemu Sercu Maryi.

Od 1917 roku tysiące pielgrzymów z całego świata nie przestaje nawiedzać Cova da Iria. Przez cały rok, każdego dnia przybywają, żeby modlić sie w tym miejscu. Jest ich około czterech milionów rocznie! Najsławniejszym spośród pielgrzymów był Ojciec Święty. Jan Paweł II przybył do tego sanktuarium dwukrotnie: 13 maja 1982, aby podziękować Najświętszej Pannie za to, ze rok wcześniej, w czasie zamachu na placu Świętego Piotra, uratowała mu życie i 13 maja 1991, w dziesiąta rocznice tego zamachu. Podarował Matce Bożej Fatimskiej kule, która została wyjęta z jego ciała w czasie operacji po zamachu. Kula ta została umocowana w koronie figury Maryi, ofiarowanej w 1946 roku przez portugalskie kobiety w podziękowaniu za wyzwolenie ich ojczyzny.



TAJEMNICE FATIMSKIE

w redakcji dokonanej przez siostrę Łucję w Trzecim Wspomnieniu z 31 sierpnia 1941, przeznaczonej dla biskupa
Leirii-Fatimy

Będę musiała przeto coś z tajemnicy powiedzieć i dać odpowiedź na pierwsze pytanie.

Co jest z tą tajemnicą? Wydaje mi się, że mogę to powiedzieć, bo z nieba otrzymałam na to pozwolenie. Przedstawiciele Boga na ziemi pozwolili mi na to już wiele razy i w wielu listach. Sądzę, że jeden z nich znajduje się
u księdza Biskupa. Napisany został przez księdza Jose Bernardo Goncalves, który mi każe napisać do Ojca Świętego. Jeden punkt w tym liście odnosi się do wyjawienia tajemnicy. Już o tym mówiłam, ale aby nie przedłużać tego pisma, które miało być krótkie, ograniczyłam się do tego, co najkonieczniejsze, zostawiając resztę (jeśli Bóg pozwoli) na lepszą okazję.W drugim piśmie opisałam już wątpliwości, które mnie dręczyły od 13 czerwca do 13 lipca, a które całkowicie znikły w czasie tego ostatniego widzenia. A więc tajemnica składa się z trzech odmiennych części. Z tych dwie teraz wyjawię:

Pierwszą więc była wizja piekła.

„Pani Nasza pokazała nam morze ognia, które wydawało się znajdować w głębi ziemi, widzieliśmy w tym morzu demony i dusze jakby były przezroczystymi czartami lub brunatnymi żarzącymi się węgielkami w ludzkiej postaci. Unosiły się w pożarze, unoszone przez płomienie, które z nich wydobywały się wraz z kłębami dymu. Padały na wszystkie strony jak iskry w czasie wielkich pożarów, bez wagi, w stanie nieważkości, wśród bolesnego wycia i rozpaczliwego krzyku. Na ich widok można by ogłupieć i umrzeć ze strachu. Demony miały straszne i obrzydliwe kształty wstrętnych, nieznanych zwierząt. Lecz i one były przejrzyste i czarne. Ten widok trwał tylko chwilę. Dzięki niech będą Matce Najświętszej, która nas przedtem uspokoiła obietnicą, że nas zabierze do nieba (w pierwszym widzeniu). Bo gdyby tak nie było, sądzę, że bylibyśmy umarli z lęku i przerażenia.

Następnie podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam powiedziała z dobrocią i ze smutkiem:

„Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju.”

Druga tajemnica: Niepokalane Serce Maryi

„Druga tajemnica odnosi się o nabożeństwa Niepokalanego Serca Maryi. Jak już poprzednio mówiłam, Nasza Pani 13 czerwca 1917 r. zapewniła mnie, że nigdy mnie nie opuści i że Jej Niepokalane Serce będzie zawsze moją ucieczką i drogą, która mnie będzie prowadziła do Boga. Mówiąc te słowa, rozłożyła swe ręce i przeszyła nasze serca światłością, która z nich płynęła. Wydaje mi się, że tego dnia to światło miało przede wszystkim utwierdzić w nas poznanie i miłość szczególną do Niepokalanego Serca Maryi, tak jak to było w dwóch innych wypadkach odnośnie do Boga i do tajemnicy Trójcy Przenajświętszej. Od tego dnia odczuliśmy w sercu bardziej płomienną miłość do Niepokalanego Serca Maryi.”

Trzecia część tajemnicy wyjawionej 13 lipca 1917 w Cova da Iria

„Piszę w duchu posłuszeństwa Tobie, mój Boże, który mi to nakazujesz poprzez Jego Ekscelencję Czcigodnego Biskupa Leirii i Twoją i moją Najświętszą Matkę.

Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy po lewej stronie Naszej Pani nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta! I zobaczyliśmy w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg: „coś podobnego do tego, jak widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim” Biskupa odzianego w Biel „mieliśmy przeczucie, że to jest Ojciec Święty”. Wielu innych Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nieociosanych belek
jak gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni Biskupi Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji. Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew Męczenników i nią skrapiali dusze zbliżające się do Boga.Tuy-3-1-1944.”