piątek, 18 lutego 2011

Antykoncepcja





Nawet wśród praktykujących katolików nie należy do rzadkości pogląd, że nauczanie Kościoła na temat antykoncepcji jest zbyt restrykcyjne i wpływa destrukcyjnie na relacje małżeńskie. Przedstawiciele kilkudziesięciu dysydenckich stowarzyszeń katolickich z wielu krajów posunęli się nawet o krok naprzód i zaapelowali w liście otwartym do Benedykta XVI o zniesienie wprowadzonego przez Kościół zakazu antykoncepcji. Jak napisali, sprzeciw Kościoła wobec antykoncepcji ma katastrofalne skutki dla biednych i słabych na całym świecie, stawia w niebezpieczeństwie życie kobiet i naraża miliony osób na ryzyko zarażenia się wirusem HIV. Zrozumienie źródeł i powodów odrzucenia sztucznych metod zapobiegania ciąży dla wielu nie jest sprawą prostą. Dlaczego więc Kościół zakazuje antykoncepcji?
W świetle nauczania Kościoła katolickiego antykoncepcja należy do tzw. uczynków „wewnętrznie złych”, tzn. niczym nieusprawiedliwionych, gdyż sprzeciwia się istocie małżeństwa, którego celem jest wzajemna miłość małżonków i prokreacja. Jan Paweł II w encyklice „Veritatis splendor” uczy, że nie wolno godzić się na wybór mniejszego zła poprzez taki rodzaj rozumowania: lepiej zastosować środki przeciw poczęciu, niż dokonać aborcji.

W akcie małżeńskim małżonkowie muszą się liczyć z możliwością poczęcia dziecka. Struktura aktu seksualnego łączy w sobie dwa aspekty: jednoczący i prokreacyjny. Wyraża się w nim podwójna „mowa ciała”: oblubieńcza i rodzicielska. Akt małżeński jest bowiem integralną jednością sensu oblubieńczego i rodzicielskiego. Antykoncepcja prowadzi natomiast do rozerwania związku między sensem jednoczącym i prokreacyjnym, gdyż celem zbliżenia seksualnego pozostaje tylko rozładowanie napięcia i osiągnięcie przyjemności zmysłowej. Jest wyrazem warunkowej akceptacji partnera, tzn. o ile pozbawiony jest on swej prokreacyjnej zdolności.

Techniki antykoncepcyjne naruszają porządek moralny ustanowiony przez Boga i są wyrazem sprzeciwu wobec Niego. Kiedy bowiem małżonkowie pozbawiają poprzez antykoncepcję swe życie małżeńskie potencjalnej zdolności rodzicielskiej, przypisują sobie, a nie Bogu władzę ostatecznego decydowania o zaistnieniu osoby ludzkiej.

Używanie środków antykoncepcyjnych powoduje także zakłócenia w działaniu zdrowego organizmu. Medycyna potrafi sporządzić szeroki wykaz skutków ubocznych sztucznych metod zapobiegania ciąży, oddziałujących ujemnie na zdrowie kobiety oraz jej przyszłego potomstwa. Negatywna ocena antykoncepcji nie zależy jednak od jej szkodliwości. Gdyby nawet opracowano środki nieszkodliwe dla zdrowia, to i tak ich stosowanie byłoby niemoralne.

Coraz częściej mówi się o złym wpływie antykoncepcji na zdrowie psychiczne. Środki mechaniczne zmniejszają wrażenia seksualne, a tym samym możliwość osiągnięcia pełnej satysfakcji seksualnej. Środki chemiczne obniżają normalne odczuwanie wrażeń seksualnych i zakłócają warunki intymnego zbliżenia przed i po współżyciu. Środki wewnątrzmaciczne zaś wywołują zmiany anatomiczno-fizjologiczne oraz wpływają poprzez układ hormonalny na układ nerwowy kobiety. Akt przerywany powoduje uczucie napięcia związanego z pilnowaniem momentu przerwania zbliżenia i lękiem, że przerwanie to nastąpi zbyt późno, co zmniejsza radość z kontaktu. W praktyce może to doprowadzić do oziębłości seksualnej oraz nerwicy lękowej.

Posługiwanie się środkami antykoncepcyjnymi prowadzi do tzw. postawy „nie” wobec życia. Z reguły bowiem, gdy okażą się one zawodne, wyzwala się agresja wobec poczętego dziecka, które jako niechciane staje się ofiarą aborcji.

Antykoncepcja wiedzie do utrwalenia egoizmu w małżeństwie, sprzeciwia się miłości i odpowiedzialności oraz godności osoby. Używanie środków antykoncepcyjnych sprowadza kobietę do roli rzeczy, przedmiotu użycia, a mężczyznę zwalnia od odpowiedzialności. U podstaw jej stosowania leży brak opanowania i nieumiarkowane szukanie przyjemności seksualnej.

Z punktu widzenia Kościoła nie do przyjęcia jest sposób profilaktyki przed zachorowaniem na AIDS polegający na stosowaniu prezerwatywy. Metoda ta zmniejsza wprawdzie zagrożenie, lecz nie eliminuje go całkowicie. Proponowanie tego środka jest równoznaczne z napędzaniem błędnego koła zachowań, co w konsekwencji prowadzi do kolejnych zarażeń. Najbardziej zagrożone osoby mogą dojść do wniosku, że tryb życia grożący śmiercią po zastosowaniu prezerwatywy stanie się bezpieczny.

1 komentarz: